dlaczego bóg zabiera nam najbliższych
Bóg, podobnie jak Adamowi i Ewie, dał szatanowi wybór posłuszeństwa względem Niego lub nie. Aniołowie mieli wolną wolę aby dokonać wyboru; Bóg nie zmuszał ani nie zachęcał aniołów do grzechu. Szatan i inne upadłe anioły same zadecydowały, dlatego zasłużyły sobie na Boży wieczny gniew i wrzucenie ich do jeziora ognistego.
Nie jest to zakodowany w naszej świadomości obraz Boga, który karze cierpieniem czy jest wobec niego obojętny. W. Hryniewicz proponuje nam konsekwentny obraz Boga przeciwnego złu, co więcej, towarzyszącego cierpiącemu człowiekowi. A taki Bóg staje się nam bliższy, bardziej „ludzki”, nie sposób myśleć o Nim jako o naszym
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki: Teraz jest Cz wrz 07, 2023 15:08: Strona główna forum » Wiara » Wierzyć, nie wierzyć?. Strefa czasowa: UTC + 1
Ks. Pawlukiewicz: Czy Pan Bóg zsyła cierpienia na ludzi, żeby się otrząsnęli? Są tacy, którzy mówią, przychodząc do łóżka chorego, któremu amputowano nogę: „Wiesz, to jest tajemnica. To jest głęboka tajemnica”. Przepraszam, ale ja dziękuję za takiego Pana Boga, który dotyka ludzi cierpieniami – pisał ks.
Mojżeszowa 32.23). Bóg nienawidzi grzechu z tego samego powodu z jakiego światło nienawidzi ciemności a prawda nienawidzi kłamstwa. Bóg chce, aby jego dzieci zdążały "do wszelkiego bogactwa pełnego zrozumienia" (Kolosan 2.2), a grzech tylko w tym przeszkadza. Bóg nienawidzi grzechu, ponieważ zniewala nas i ostatecznie nas zniszczy.
nonton drama turki siyah beyaz ask subtitle indonesia episode 3. なぜ神様は私たちの身近な存在を奪うのか? 大切な人を亡くすことは、人生の中で最も恐ろしい経験のひとつであることは間違いありません。死そのものは謎に包まれた神秘的なものですが、悪や苦しみを連想させます。多くの人は、「どこにあるの? 神様 私たちの周りでは 歴史 悲劇ですか?なぜ 神様 は、私たちの 子どもたち?なぜ 神様 私たちを 今後? これもまた、様々な角度から見ることができる問題です。この神の計画を理解するのは困難なことが多い。この場合は、なぜか 神様 は、私たちが予期しないときに人を奪うのではないか?それとも何か後ろめたいことでもあるのでしょうか?しました。 神様 は私に怒っていますか?これは絶対に間違ったアプローチです。そんな時、私たちは反発します。 ミスター 神様. で 信仰 自分勝手に、自分だけのプリズムで見てはいけない。もう少し広い視野で見なければなりません。信仰とは、私たちに日々もたらされる恵みの行為であると考えるべきです。 信頼感 神様彼の計画を信じて、私たちは良くも悪くもこの中にいることを忘れてはなりません。死は意味をなさない 私たちのために 罰を受けることになります。時には、悪意を持って人の命を奪うことができる人も含め、すべての人間に与えられた自由意志の結果として死が訪れることもあります。の時はどうでしょうか? 神様 子供を独り占めしている?この点についても、神への揺るぎない信仰という観点から見る必要があります。 もちろん 神様 苦しみから完全に解放されることを求めているわけではありません。主はそのような出来事を私たちに経験させ、そのことを神のように証言してくださいます。しかし、主の善意と慈悲を忘れてはなりません。たとえ絶望的な状況、勝ち目のない状況に置かれたとしても、私たちには苦しむ権利があり、不幸になる権利があります。主の唯一の 神様 私たちからの要求は、常に 信仰 彼と彼の能力に 主は、私たちの人生には死がつきものであり、死はこの地上でのみ悪と見なされるという事実に私たちを慣れさせます。揺るぎない信仰を持つ人、欲望を持つ人 慈悲 死後、彼らは信じられないような体験をする、それは 永遠の命 我々の側で ミスター in heaven。それは最大の アワード クリスチャンに降りかかる可能性のあるそのため、私たちは 常設 地上の生活でどんな不利益を被っても、主との和解のために努力すること。普通の人である私たちにとって 生き物 これは素晴らしいテストです。しかし、私たちは 常設 感謝され、報われる。 瞬間 迷いや弱さは人間のもの。しかし、私たちは常に神の恵みに頼ることができることを忘れてはなりません。 常設 に囲まれています。ですから、愛する人の死という最大の悲しみと危機の中にあっても、主に信頼する強さを見いだそうではありませんか。 投稿ナビゲーション
( J 1, 38) Bracia i ojcowie, chciałbym zacząć od podziękowań, w imieniu własnym i licznych wierzących, dla was za posługę, którą pełnicie dla dobra ludu Bożego. Dziękuję za to, że pokazujecie nam, jak zanurzać serce w Ewangelii, odkładając w tych dniach wszystko inne na bok, by słuchać naszego Mistrza. Pewne żydowskie powiedzenie mówi, że na początku Bóg stworzył znak zapytania i umieścił go w sercu człowieka. Obraz znajdujący się na początku broszury wprowadzającej do naszych rekolekcji, naczynie z wonną oliwą w rękach kobiety, naprawdę jest symbolem pytania: szczelne naczynie niczym zamknięta szkatułka, które trzeba kochać i ostrożnie otwierać. Pytania zawierają skarby, otwierają przed nami objawienie. Co roku papież Franciszek na kilka dni porzuca obowiązki nauczyciela, aby stać się uczniem i razem ze swoimi współpracownikami słuchać rekolekcji. Po raz kolejny Wydawnictwo WAM prezentuje duchowe rozważania, które przygotowywały papieża do Wielkiego Postu oraz najważniejszych chrześcijańskich świąt Wielkiej Nocy. Ermes Ronchi, znany włoski kaznodzieja, którego w Aricci słuchał Ojciec Święty, zamiast udzielać gotowych odpowiedzi, raczej zadaje pytania. Mówiąc ściśle - przypomina zbawcze pytania Jezusa Chrystusa, których jesteśmy adresatami. W ciągu kilku najbliższych dni, które spędzimy razem, proponuję zatrzymać się i wsłuchać w Boga zadającego pytania. Przestać Mu zadawać pytania i pozwolić, aby to On nam je zadawał. I zamiast w biegu poszukiwać odpowiedzi, zatrzymajmy się, aby dobrze przeżyć pytania. Nagie pytania Ewangelii. Pokochać pytania, już same w sobie są objawieniem. Zastanawiamy się, jak spotkać Pana. Pozwólmy, aby to On wszedł w relację z nami poprzez swoje pytania, które przynoszą w życiu zarówno pocieszenie, jak i strapienie. Pytanie cię rozbraja, a potem czyni cię głównym bohaterem, jak żadna inna forma dialogu, stajesz się wolnym uczestnikiem dialogu, którego wynik pozostaje otwarty. Kształt znaku zapytania przypomina haczyk na ryby, który Ewangelia zarzuca w nas, aby nas złapać, przyciągnąć ku sobie, aby nas „złowić” i niczym pisciculi Domini (Tertulian) wyciągnąć na powietrze ku światłu, ku nawróceniu. Kształt pytajnika przypomina również szpon orła, który cię chwyta, zabiera ze sobą i już nigdy cię nie wypuści. Przypiera cię do muru. Podobnie dzieje się z prawdą: nigdy nie możesz jej posiąść, ale możesz pozwolić, aby ona posiadła ciebie. Pierwsze pytanie to to, od którego Jezus rozpoczyna swoją publiczną działalność. Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu. (...) Nazajutrz Jan znowu stał w tym miejscu wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zob aczył przechodzącego Jezusa, rzekł: „Oto Baranek Boży”. Dwaj uczni owie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: „Czego szukacie?” Oni powiedzieli do Niego: „Rabbi! — to znaczy: Nauczycielu — gdzie mieszkasz?”. Odpowiedział im: „Chodźcie, a zobaczycie”. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej. ( J 1, 28. 35-39)2Ktoś spośród nas, nasz wspólny znajomy ma przynieść Dobrą Nowinę, ma przekazać objawienie, które zaczyna się prostym pytaniem: „Czego szukacie?”. To nie nasza odpowiedź, ale nagie pytanie jest słowem Bożym wkraczającym i działającym w nas niczym ręka, która otwiera nowe drogi, uczy nas oddychać. Ręka, która towarzyszy narodzinom. Na początku, trzeciego dnia nauczania, nad brzegiem Jordanu, a potem innego trzeciego dnia nowego początku, w ogrodzie z Marią Magdaleną, Jezus pojawia się, zaczynając rozmowę dokładnie tymi samymi słowami: „Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?” (J 20, 15). Powtarza je każdemu, kto chce zaryzykować dla Niego serce. W czasowniku „szukać” umieszcza definicję człowieka: jesteśmy stworzeniem, które pyta i poszukuje, stworzeniem, które pragnie. Jesteśmy poszukiwaczami złota zrodzonymi z tchnienia Ducha Świętego. Pytania, tak bardzo ludzkie, słowa wypowiadane przez dzieci, często ich pierwsze słowa, są jak spragnione i wygłodniałe usta, przez które w naszym życiu wyrażają się pragnienia, przez które oddychamy i jemy, którymi całujemy. Gdyby Bóg w jednej ręce zaproponował mi całą prawdę, a w drugiej pytania o prawdę, wybrałbym rękę, w której jest poszukiwanie (Gotthold Ephraim Lessing). Tę, w której są pytania i wyzwania, zdziwienie i pocieszenie, gdzie otwierają skrzydła moi aniołowie niosący zwiastowanie. Zobaczmy, jak wszystko na świecie się zmienia. Żyjemy, ponieważ w naszej fizyczności i w naszej psychice, we wszystkim tym, co stanowi naszą ludzką rzeczywistość, następują ciągłe przemiany. W dniu, w którym moje ciało się zatrzyma, przestanę żyć... Ciarki człowieka przechodzą na samą myśl o tym, że nie czeka nas już nic innego niż istnienie, w którym mielibyśmy powtarzać to samo, co robiliśmy zawsze. Pytania otwierają nas na to, co nowe. Są niespodziewanym darem, manną dla naszego pielgrzymowania do ziemi obiecanej. „Nazajutrz rano warstwa rosy leżała dokoła obozu. Gdy się wars twa rosy uniosła ku górze, wówczas na pustyni leżało coś drobnego, ziarnistego, niby szron na ziemi. Na widok teg o Izraelici pytali się wzajemnie: «Co to jest?» — gdyż nie wiedzieli, co to było. Wtedy powiedział do nich Mojżesz: «To jest chleb, który daje wam Pan na pokarm»” (Wj 16, 13-15). Nazwa manna to pytanie: man hu? co to jest? Człowiek ma w sobie dar złożony przez Boga, mannę pytań. Dostajemy na pokarm codzienną porcję znaków zapytania, które są chlebem dla serca i ducha, manną na długą podróż. Rainer Maria Rilke w Listach do młodego poety3 zachęca swojego rozmówcę, aby dobrze przeżywał pytania, aby nie biegł od razu od drzwi do drzwi, od książki do książki, od nauczyciela do nauczyciela w poszukiwaniu odpowiedzi. Należy kochać pytania, pozwolić im działać we własnym wnętrzu, aby odpowiednio dojrzały. My również w tych dniach chcemy pójść za radą Rilkego, dobrze przeżywać Jezusowe pytania, które są słowem Bożym w postaci wędrówki. Otwierają drzwi, wyznaczają ścieżki w sercu. Odpowiedzi definiują, pytania sugerują. Definicje zamykają, znaki zapytania zapraszają w dalszą drogę. Pytania są młode niczym niekończący się poranek. Jezus wychowuje do wiary poprzez pytania bardziej niż poprzez zdania twierdzące. „To wszystko mówił Jezus tłumom w przypowieściach, a bez przypowieści nic im nie mówił” (Mt 13, 34). Jednak obok przypowieści ewangeliści przytaczają inną technikę komunikacji Mistrza: właśnie pytania. Podsumowując, powiedzmy, że cztery Ewangelie przytaczają 37 przypowieści (powtórzonych w 49 kontekstach) oraz ponad 220 pytań zadanych przez Pana i skierowanych do uczniów, ludzi chorych, cudzoziemców, przyjaciół i wrogów. Pytanie to komunikat nieagresywny, który nie zmusza drugiego do milczenia, ale rozpoczyna dialog, angażuje rozmówcę, a jednocześnie pozostawia go wolnym. Sam Jezus jest pytaniem. Jego życie i śmierć rodzą w nas pytania o ostateczny sens rzeczy, o to, co czyni życie szczęśliwym. Odpowiedzią jest On sam. Poprzez to proste pytanie: „Czego szukacie?” Jezus daje do zrozumienia, że czegoś nam brakuje. Poszukiwanie rodzi się z poczucia niedostatku, z doświadczenia pustki, która domaga się wypełnienia. Dwaj uczniowie, którzy wyruszają w drogę za Jezusem, nie zadowolili się tym, co mieli, nie wystarczała im wygoda duchowa, to, że są uczniami wielkiego proroka Jana. Nie powiedzieli sobie: jest ok, mamy najlepsze, co może być, ale: potrzebujemy czegoś więcej. W tym sensie są mistrzami życia duchowego. Błogosławieni niezadowoleni, albowiem oni staną się poszukiwaczami skarbów. Czego ja potrzebuję? Czego mi brakuje? Czy brakuje mi szczęścia? Utraciłem świeżość powołania, to, co Ozeasz nazywa miłością „jak za dni swej młodości” (por. Oz 2, 16-17). Brakuje mi fascynacji Bogiem? „Czego szukacie?” Pan kieruje te słowa również do nas, zebranych teraz w tej sali: Po co tu przyszliśmy? Czego w najbliższych dniach chcemy szukać? Zwracając się do mnie, Pan nie pyta o moją kulturę, moje umiejętności, moją teologię, ale o moje człowieczeństwo. Na pytanie o to są w stanie odpowiedzieć wszyscy — słabi i silni, uczeni i prostaczkowie, świeccy i duchowni. Wszyscy są równi wobec tych słów, przez które Jezus pozwala mi nawet na niepewności i wątpliwości. Mam prawo być słaby, inaczej nie miałbym nawet prawa się modlić, prosić Mocnego o pomoc, wołać: „skało moja” (2 Sm 22, 3). Tym pytaniem Jezus nie zwraca się do twojej inteligencji, woli czy emocji. Nauczyciel serca zwraca się przede wszystkim do twojego pragnienia i swoimi świętymi dłońmi sięga do wnętrza najgłębszej tkanki twojego istnienia. „Czego szukacie?” to znaczy: Jakie jest twoje największe pragnienie? Czego najbardziej pragniesz od życia? Jezus przybywa, aby ewangelizować nasze pragnienia, jest prawdziwym nauczycielem, egzegetą i tłumaczem naszych pragnień, uczy nas nie zadowalać się, uczy nas głodu nieba, uczy nas pragnąć „kęs więcej” (Luigi Ciotti), podczas gdy tak wielu wokół nas podszeptuje: dotarłeś do celu, ciesz się, przecież uczyniłeś już tyle dobra... Jezus ocala wielkość naszych pragnień, ocala nasze pragnienia od depresji, od minimalizmu, od banalizacji. Staje się manną na naszych pustyniach. Czyni to poprzez małe wyrażenie, które często pojawia się w Ewangelii: „bądźcie jak”: jak Ojciec, jak niebo, jak Chrystus. Otwiera przed nami najszersze horyzonty. Jaki smak miała manna? Mędrzec odpowiada: taki, jaki każdy lubił, smak pragnienia dla każdego inny. Pragnienie jak manna, chleb pustyni. Jezus nie prosi najpierw o wyrzeczenia i ofiary, nie prosi o to, aby człowiek złożył siebie na ołtarzu obowiązku lub trudu. Prosi przede wszystkim o to, aby człowiek wszedł do głębi serca, aby je poznał, zrozumiał to, czego najbardziej pragnie, to, co czyni go szczęśliwym, to, co dzieje się w jego wnętrzu. Prosi, by słuchać serca. Aby je objąć. Aby przyłożyć usta do źródła serca i pić (święty Bernard). Ojcowie nazywają to powrotem do serca, reditus ad cor. Bóg nie patrzy na to samo, na co patrzy człowiek. Ludzie patrzą na pozory, a Bóg „patrzy na serce” (1 Sm 16, 7). To, co egzegeci nazywają „złotą zasadą” (czyń innym to, co chcesz, aby inni czynili tobie, por. Łk 6, 31), działa w sposób następujący: zrozumiesz, co dawać innym, dopiero kiedy zrozumiesz, czego pragniesz dla siebie. Naucz się dawać innym to, co dobre dla ciebie. Dobre słowo, szczery uśmiech, uścisk dłoni człowieka, a nie roztargnionego urzędnika. Chcesz dla siebie miłosierdzia, szacunku, zrozumienia, chcesz, aby nie przywiązywano wielkiej wagi do twoich błędów, aby nie mówiono o tobie za twoimi plecami? Dawaj to innym! Ale możesz to robić, jeśli tylko najpierw wsłuchasz się w pytania serca. Cudowne podsumowanie prawa: Wróć do serca! Jezus zadaje wiele innych pytań dotyczących pragnień: „Co chcesz, abym ci uczynił?” (Mk 10, 51), „Co chcecie, żebym wam uczynił?” (Mk 10, 36). Trędowatemu łatwo odpowiedzieć, dla niewidomego z Jerycha odpowiedź jest oczywista. Jakub i Jan marzą o władzy, jeden chce zasiąść po prawej, a drugi po lewej stronie Pana. A ja o czym marzę? Może nam pomóc modlitwa biblijna, która wzywa Pana Boga. Znajduje się w Pierwszej Księdze Królewskiej (3, 5-15). Młody Salomon, w noc przed wstąpieniem na tron, usłyszał we śnie te słowa: „Proś o to, co mam ci dać”. Wzrusza mnie myśl, że również do mnie Bóg zwraca się tymi słowami: proś Mnie o to, czego chcesz, a Ja ci to dam. Czuję poruszenie w sercu: O co mam prosić Boga, gdzie jest mój skarb? Jakie jest moje najgłębsze pragnienie? Tej nocy Salomon prosi o swój skarb: „Racz więc dać Twemu słudze serce pełne rozsądku”, daj mi serce, które słucha. Bóg jest zaskoczony, zdziwiony, oczarowany: „Ponieważ poprosiłeś o to, a nie poprosiłeś dla siebie o długie życie ani też o bogactwa, i nie poprosiłeś o zgubę twoich nieprzyjaciół, ale poprosiłeś dla siebie o umiejętność rozstrzygania spraw sądowych, więc spełniam twoje pragnienie i daję ci serce mądre i rozsądne”, a także to, o co nie prosiłeś. Bez takiego serca nie możesz rządzić ani swoim domem, ani biurem, ani małą czy dużą parafią, ani swoim światem wewnętrznym. To wielki dar, o który zawsze trzeba prosić, by móc słuchać Boga i krzyku Abla, by słuchać nieba i ziemi, aniołów i przypowieści, by słuchać piękna ziemi i muzyki stworzenia, głosu małych i ubogich. Również Samuel mówi: „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha” (1 Sm 3, 9-10) — rozpoznaje Boga poprzez słuchanie w pierwszą z wielu nocy. Najważniejszą posługą dla Boga i ludzi jest słuchanie. Słuchać to nie to samo, co słyszeć. Słyszeć to fakt zmysłowy, słuchać to fakt wewnętrzny. Sztuka słuchania: jak dzieci, które słuchają oczami. Jak zakochany słuchający całym sobą. Czego szukam? Właśnie to pytanie, a nie żadne inne, otwiera serce. Co mam robić? Jaki mam być? Nie: co muszę albo czego nie mogę, ale: kim jestem, co żyje we mnie, co dzieje się w mojej witalnej przestrzeni? W tradycji monastycyzmu wschodniego przełożony nowicjatu gromadzi nowicjuszy i po długiej chwili milczenia pyta każdego z nich: Jaki obraz najczęściej pojawia się w tobie? Nowicjusz, przyzwyczajony do bezwarunkowej szczerości, odpowiada: zawsze śni mi się stragan mojego ojca. A na to nauczyciel: a zatem twoim zadaniem w życiu na teraz jest wrócić na targowisko, otworzyć stragan i sprzedawać orzechy, a nie siedzieć tutaj i być mnichem, ponieważ jeśli zostaniesz, będziesz sprzedawał święte obrazki. Ktoś inny odpowie: marzy mi się, żeby mieć rodzinę, kobietę... Nauczyciel odpowiada mu: a zatem twoim zadaniem jest teraz wrócić w radości do życia, spłodzić dzieci, Bóg tego właśnie chce od ciebie... Jeszcze inny odpowie: pragnę życia w ciszy, pragnę odnaleźć światło, które pojawia się w chwili, kiedy nasz duch traci poczucie własnego ja, zatapia się w oceanie pokoju i światła, którym jest sam Bóg — wschodnie wyobrażenie o komunii z Bogiem. Wtedy nauczyciel odpowiada: ty zostałeś stworzony do bycia mnichem. Odpowiedź na to, co w pytaniu Jezusa zdaje się skoncentrowane w jednej chwili, w tchnieniu zaledwie dwóch słów, zazwyczaj zajmuje w życiu wiele lat. Wspaniałą odpowiedź daje święty Benedykt: „Tego, kto stuka do bram klasztoru, zanim zostanie przyjęty, trzeba zostawić na jakiś czas przed bramą, a potem zapytać go si revera Deum quaerit”, czy naprawdę szuka Boga. Bóg pragnie, abyśmy Go pragnęli. Jednym z najpiękniejszych i moich ulubionych sformułowań z Katechizmu Kościoła Katolickiego jest „Bóg pragnie, abyśmy Go pragnęli”4, Deus sitit sitiri, Bóg pragnie naszych pragnień. Martin Buber przytacza jedno z opowiadań chasydzkich: „W Ropczycach, gdzie mieszkał rabbi Naftali, ludzie bogaci, których domy stały samotnie lub też na przedmieściu, najmowali strażników, aby nocą pilnowali ich dobytku. Kiedy pewnego wieczora rabbi Naftali przechadzał się pod lasem okalającym miasto, spotkał — takiego właśnie — tam i z powrotem chodzącego strażnika. «Dla kogo tak wędrujesz?» — zapytał. Strażnik odparł pytaniem na pytanie: «A dla kogo ty wędrujesz, rabbi?». Słowa te ugodziły cadyka niby strzała. «Jeszcze nie wędruję dla nikogo» — wyrzekł z wielkim trudem i długo kroczył w milczeniu obok chodzącego tam i z powrotem strażnika. «Czy chcesz zostać moim służącym?» — zapytał wreszcie. «Chętnie — odparł tamten. — Co mam czynić?». «Będziesz mi przypominał [swoje pytanie]» — rzekł rabbi Naftali”5. Stróż zadaje rabbiemu kluczowe pytanie: Dla kogo tak wędrujesz? Kto lub co porusza twoim życiem? Może my też, postawieni przed takim pytaniem, na początku potrzebujemy chwili ciszy. Czy aby na pewno łatwa odpowiedź: chodzę dla Boga, dla Jego Ewangelii — jest najprawdziwsza? Trzeba nam pokochać pytanie: Kto jest panem i nauczycielem naszego życia? Kto decyduje o tym, co będziemy robić, a czego nie? To bardzo ważne, by ktoś nam często przypominał: A ty dla kogo tak wędrujesz? Jaka logika nami kieruje? Ja jako pierwszy pytam samego siebie: Dlaczego tutaj jestem? Dla kogo wędruję w tym tygodniu? Z próżności, bo przecież to wielki prestiż głosić kazanie przed wami? Czy może po to, aby świadczyć o Ewangelii, która daje mi radość i siłę? Każdy może zapytać samego siebie: Dlaczego uczestniczę w rekolekcjach? Dlaczego musiałem tu przyjść? Z poczucia obowiązku? Żeby nie było wstydu (może przed Ojcem Świętym)? A może jak święty Benedykt pytajmy, dlaczego revera Deum quaero, dlaczego szukam Boga? Czy szukam Boga, który jest tlenem, „któremu na imię radość, wolność i pełnia” (Marina Marcolini), w którym mogę rozkwitnąć? Boga, który jest dla mnie tym, czym wiosna dla kwiatów (Giuseppe Centore). Podobnie jak płomień szuka w powietrzu źródła dla swojego żywiołu, tak nasza dusza szuka Ciebie, swojego jedynego źródła żywiołu, swojego początku i końca. Wszystko zaczyna się od powrotu do serca, które słucha, od powrotu tam, gdzie nie mają znaczenia stanowiska, tytuły, urzędy, tam, gdzie jesteś żywy tak jak twoje pragnienie, gdzie masz tyle siły, ile mają twoje ideały. Soren Kierkegaard twierdzi: „życie wiary cechuje nieskończona pasja”. Pasja dla życia i dla Tego, który jest jego źródłem. Nawet wiara, nadzieja, miłość nie są ideami: albo są pasjami i namiętnościami, albo stają się niczym. Wszyscy rodzimy się jako byty namiętne. Nasze życie nie posuwa się naprzód dzięki rozkazom czy zakazom, ale za sprawą namiętności. Nie postępuje poprzez akty woli, ale poprzez fascynacje. Nie idzie naprzód poprzez obowiązki, ale poprzez uwodzenie. A namiętność rodzi się z piękna, gdy tylko człowiek je zobaczy. Namiętność do Boga rodzi się z odkrycia piękna Chrystusa. Bóg pociąga mnie nie dlatego, że jest wszechmogący, nie uwodzi mnie, ponieważ jest wieczny lub doskonały, za te rzeczy można Go podziwiać, a nawet być Mu posłusznym, ale nie kochać. Bóg uwodzi mnie poprzez twarz i historię Chrystusa, człowieka o życiu dobrym, pięknym i błogosławionym, człowieka wolnego jak nikt inny i kochającego jak nikt inny. On jest Dobrą Nowiną, która mówi: można żyć lepiej, każdy może. A Ewangelia ma klucz do lepszego życia, strzeże jego tajemnicy. „Jestem zmęczony mówieniem: Bóg — pisał Blaise Pascal — ja chcę Go czuć”6. Szukam Boga wrażliwego na serce, Boga, który uszczęśliwia serce, który ma na imię radość, wolność i pełnia. Bóg jest piękny. Naszym zadaniem jest głosić Boga pięknego, upragnionego, godnego zainteresowania. Boga, który przynosi pocieszenie. Jak Piotr na górze Tabor: „Panie, jak pięknie jest tu z Tobą być; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty...” (por. Mt 17, 4)7. Zubożyliśmy oblicze Boga, stopniowo zredukowaliśmy Go do nieszczęścia, oddelegowaliśmy Go do szperania w przeszłości i grzechu człowieka. Uczyniliśmy z Niego Boga, którego się czci i wielbi, ale w naszych oczach nie jest On Bogiem zaangażowanym i angażującym, który śmieje się i bawi ze swoimi dziećmi nad morzem w ciepłych promieniach słońca. Każdy człowiek szuka Boga angażującego. Bóg może umrzeć z nudów w naszych kościołach. „Chrystus zabity przez nasze smętne homilie” (David Maria Turoldo). Zwróćmy Mu jego słoneczne oblicze, oblicze Boga, którego można smakować i pragnąć, i którym można się cieszyć. To będzie jak picie ze źródeł światła, na krańcach nieskończoności. Czego szukacie? Dla kogo wędrujecie? Wędruję dla Tego, który uszczęśliwia Nie przyszedłem pana nawracać zresztą wyleciały mi z głowy wszystkie mądre kazania jestem od dawna obdarty z błyszczenia jak bohater w zwolnionym tempie nie będę panu wiercić dziury w brzuchu pytając co pan sądzi o Mertonie nie będę podskakiwał w dyskusji jak indor z czerwoną kapką na nosie nie wypięknieję jak kaczor w październiku nie podyktuję łez, które się do wszystkiego przyznają nie zacznę panu wlewać do ucha świętej teologii łyżeczką po prostu usiądę przy panu i zwierzę swój sekret że ja, ksiądz, wierzę Panu Bogu jak dziecko (ks. Jan Twardowski)8 opr. ab/ab 2 Cytaty z Pisma Świętego podajemy za Biblią Tysiąclecia, wyd. IV. 3 Por. Rilke, Listy do młodego poety, tłum. J. Nowotniak, Świat Literacki, Izabelin 1996. 4 Katechizm Kościoła Katolickiego, Pallottinum, Poznań 1994, 2560. 5 M. Buber, Opowieści chasydów, tłum. P. Hertz, W drodze, Poznań 1989, s. 214. W nawiasie kwadratowym zmiana zgodnie z tekstem włoskim E. Ronchiego. 6 Por. B. Pascal, Myśli, 617, tłum. T. Boy-Żeleński, Instytut Wydawniczy pax, Warszawa 1968, s. 290. 7 Tłumaczenie zgodnie z tekstem włoskim E. Ronchiego. W Biblii Tysiąclecia jest: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy”. 8 J. Twardowski, Nie przyszedłem pana nawracać. Wiersze 1945—1985, Wydawnictwo Archidiecezji Warszawskiej, Warszawa 1991, s. 70.
Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż kontoNie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.Podaj powód zgłoszeniaSpamWulgaryzmyRażąca zawartośćPropagowanie nienawiściFałszywa informacjaNieautoryzowana reklamaInny 18:38:43 Nie znałam Ani, osobiście,poznałan Jej historie choroby przez Kurier Poranny-Dalej śledziłam jej losy-trzymałam kciuki-niestety nie mogłam inaczej jej pomóc,gdyz sama mam Białaczke,byłam pewna ze Jej sie uda ,ze pokona te chorobe,byla tak blisko-niestety Bóg chciał jak sie tylko dowiedziałam o Ani,sama w sobie poczułam wielki niepokój,załamanie,lęk-to samo mnie będę walczyła-a czy wygram???To sam jeden Bóg wie...Ani nie znałam-mysle ze poznam w tym lepszym świecie,gdzie nie ma tej choroby, bólu,cierpienia, Aniu,niech Ci ziemia lekką zobaczenia. [/quot musisz wygrać....i tylko się nie poddawaj....Ania miała najgorszy typ białaczki,nowotwór kości ,bardzo cierpiała,ale teraz już śpi mój Anulek kochany.... 17:53:55CYTAT(Gość @ 15:34:06) TE TWOJE "PHI" NA ŁOŻU ŚMIERCI BLISKIEJ CI OSOBY CHCIAŁBYM POWIEDZIEĆ PALANCIE powiem wam wszystkim tak.... Z Anią znałyśmy sie w dzieciństwie,nasi rodzice sie przyjaznili..potem nasze drogi sie rozeszły i po 15 latach dowiedzialam sie ,że Anulka jest tak chora...po 10 dniach zgłasza się 500 osob do oddania krwi i zostania dawcami szpiku..... piszą o Ani i o jednej osobie ale ja stalam i prosiłam,pisałam gdzie sie da...pomogła mi Gosia z KP...dzięki akcji juz 7 osób zostało dawcami szpiku i dzięki nim 6 osób żyje.... zrobiłam wszystko co mogłam nie udało się jej uratować..... numer jest na stronie Ani i wierz mi PALANCIE..że ja szanuję każde życie,żeby nawet mówili przez rok o jednej osobie... MMała 00:53:37 Aniu, Spoczywaj w Pokoju Kasik jestem z Tobą. Wygrasz! Juz prawie 2 a moze 3 lata jestem zarejestrowana jako dawca, może kiedys komuś pomogę i zachęcam, a nawet PROSZĘ każdego... ZAREJESTRUJCIE SIĘ. 17:34:06CYTAT(baraqs @ 02:55:23) Phi, jakaś Ania umarła, był ktoś w dziecięcym szpitalu klinicznym na oddziale onkologii? Co tu się martwicie jedną osobą, tam wiele dzieci jest śmiertelnie chorych, nie rozumiem rozpaczy nad jedną istotą, gdy można uratować setki, a większość z was ma to gdzieś... Chcecie pomóc? Nie gadajcie bzdur, tylko działajcie!! Klinika Onkologii i Hematologii Dziecięcej Oddział onkologii dziecięcej ul. J. Waszyngtona 17, 15-274 Białystok Lub też Hospicjum Link KLIK Wystarczyło poszukać w Google. Cytuję: ========================================================= Pomóż nam pomagać nieuleczalnie chorym ludziom. Oprócz datków pieniężnych bardzo potrzebne są: * biała pościel * łóżka elektrycznie sterowane Jeżeli ktoś z Państwa dysponuje takimi przedmiotami i mógłby przekazać je na rzecz Hospicjum w Białymstoku proszę kontaktować się z dr Jolantą Iwanowską [email protected] lub pod tel.: (085) 732 74 27, 741 72 52 Za wszelkie wsparcie wielkie dzięki. Czekamy na darowizny przez cały rok, każda złotówka jest ważna. Także dzięki możliwości dysponowania 1 procenetm podatku każdy może się włączyć w dzieło pomocy innym. Jesteśmy Organizacją Pożytku Publicznego. Konto TPCh Hospicjum w Białymstoku: PKO BP IO/Białystok 85 1020 1332 0000 1802 0026 1628 ============================================================== Rozumiecie o co mi chodzi?! Ona już umarła, ale są setki potrzebujących, więc jeżeli rzeczywiście zależy wam na ich losie, pomóżcie im, choćby odwiedzając ich w szpitalu, pytając, czy niczego im nie trzeba, bo może leżą, samotnie na sali, cierpią po zabiegach, cierpią czując nieuchronny koniec, cierpią w samotności... Czyny świadczą o nas, a nie słowa. Im dłużej my żyjemy, tym więcej możemy zrobić. TE TWOJE "PHI" NA ŁOŻU ŚMIERCI BLISKIEJ CI OSOBY CHCIAŁBYM POWIEDZIEĆ PALANCIE 13:44:22 DO ~miko~ słowa które napisałaś to totalne ignoranctwo. Przykro mi ale to już chyba taka polska mentalność wszystko krytykować z wygodnego miejsca obserwatora. Inaczej wyglądała by zamiana miejsc. Dziwne jest to, że trzeba tłumaczyć dlaczego ktoś chciał komuś pomóc, osobom, które nie potrafią lub nie chcą do kogoś wyciągnąć Anie i była cudowną dziewczyną. Nikomu nie odmówiła by pomocy. Dzięki historii jednej osoby poznajemy świat wszystkich chorych. Nie sposób napisać o wszystkich. ale ta jedna osoba jest przykładem. Wielu chciało pomoc Ani, gdyby tylko mogli oddali by swój szpik. Możliwe że udało by się , gdyby właśnie nie ignorowali tego jak robi to ~miko~ widząca świat obecny jak średniowiecze bez szans na ratunek cierpiącym. Chociaż tak naprawdę inaczej by pisała gdyby ją taka choroba dotknęła. W genealogii każdego człowieka, statystycznie co najmniej jeden raz zdarza się, że przodek zostaje przez kogoś uratowany przed śmiercią. Gdyby nie owy ratunek naszego przodka, nasza linia życia nie dotarła by do nas. I nie mieli byśmy szansy postawić się w roli tego kto może, chce i pomoże. Bo przecież każdy z nas nosi w sobie lekarstwo które uratuje komuś życie. 12:50:46 Nie znałam Ani, osobiście,poznałan Jej historie choroby przez Kurier Poranny-Dalej śledziłam jej losy-trzymałam kciuki-niestety nie mogłam inaczej jej pomóc,gdyz sama mam Białaczke,byłam pewna ze Jej sie uda ,ze pokona te chorobe,byla tak blisko-niestety Bóg chciał jak sie tylko dowiedziałam o Ani,sama w sobie poczułam wielki niepokój,załamanie,lęk-to samo mnie będę walczyła-a czy wygram???To sam jeden Bóg wie...Ani nie znałam-mysle ze poznam w tym lepszym świecie,gdzie nie ma tej choroby, bólu,cierpienia, Aniu,niech Ci ziemia lekką zobaczenia. 11:56:40 Wielu młodych ludzi umiera codziennie, zmarła i Ania. Dziwne, ze akurat KP poświęca uwagę akurat 1 osobie , gdy na raka , białaczkę choruje dużo młodych ludzi którzy niedługo umrą, a o tych wielu co zmarli nikt nie raczył napisać. Nigzie nie jest powiedziane, ani napisane, ani nie ma na to żadnej umowy z nikim, że człowiek ma żyć do emerytury. To naturalne w przyrodzie ze jedne organizmy sa zabijane w zarodku, inne w zaawansowanej ciąży, inne w wielu niemowlęcym, szkolnym, inne w wieku późniejszym. Takie są reguły. W/g religii największych życie tu jest jakimś etapem przed wiecznością. W/g ateistów, materialistów to jest koniec całkowity życia w jakiejkolwiek formie. 09:45:28CYTAT(~gosc~ @ 07:40:19) Czy to dla ciebie takie smieszne ze odchodzi mloda kobieta ktora ma zycie przed soba:/ ciekawe jak bys sie ty poczul jak by to zmarla twoja najblizsza osoba czy tez by bylo"Phi" wez sie zastanow co piszesz koalego Człowiek ma rację. Jak się o kimś napisze to pytania, dlaczego. Każdy gondolencje składa itd itp. Codziennie młodzi ludzie umierają na białaczkę i nie tylko. I tym sie nikt nie interesuje. Nawet nie macie pojęcia. To prawda, to tylko jedna z wielu osoba. Nie różni się niczym od pozostałych śmiertelnie chorych. Za pare dni i tak zapomnicie o takiej osobie. ~gosc~ 09:40:19CYTAT(baraqs @ 02:55:23) Phi, jakaś Ania umarła, był ktoś w dziecięcym szpitalu klinicznym na oddziale onkologii? Co tu się martwicie jedną osobą, tam wiele dzieci jest śmiertelnie chorych, nie rozumiem rozpaczy nad jedną istotą, gdy można uratować setki, a większość z was ma to gdzieś... Chcecie pomóc? Nie gadajcie bzdur, tylko działajcie!! Klinika Onkologii i Hematologii Dziecięcej Oddział onkologii dziecięcej ul. J. Waszyngtona 17, 15-274 Białystok Lub też Hospicjum Link KLIK Wystarczyło poszukać w Google. Cytuję: ========================================================= Pomóż nam pomagać nieuleczalnie chorym ludziom. Oprócz datków pieniężnych bardzo potrzebne są: * biała pościel * łóżka elektrycznie sterowane Jeżeli ktoś z Państwa dysponuje takimi przedmiotami i mógłby przekazać je na rzecz Hospicjum w Białymstoku proszę kontaktować się z dr Jolantą Iwanowską [email protected] lub pod tel.: (085) 732 74 27, 741 72 52 Za wszelkie wsparcie wielkie dzięki. Czekamy na darowizny przez cały rok, każda złotówka jest ważna. Także dzięki możliwości dysponowania 1 procenetm podatku każdy może się włączyć w dzieło pomocy innym. Jesteśmy Organizacją Pożytku Publicznego. Konto TPCh Hospicjum w Białymstoku: PKO BP IO/Białystok 85 1020 1332 0000 1802 0026 1628 ============================================================== Rozumiecie o co mi chodzi?! Ona już umarła, ale są setki potrzebujących, więc jeżeli rzeczywiście zależy wam na ich losie, pomóżcie im, choćby odwiedzając ich w szpitalu, pytając, czy niczego im nie trzeba, bo może leżą, samotnie na sali, cierpią po zabiegach, cierpią czując nieuchronny koniec, cierpią w samotności... Czyny świadczą o nas, a nie słowa. Im dłużej my żyjemy, tym więcej możemy zrobić. Czy to dla ciebie takie smieszne ze odchodzi mloda kobieta ktora ma zycie przed soba:/ ciekawe jak bys sie ty poczul jak by to zmarla twoja najblizsza osoba czy tez by bylo"Phi" wez sie zastanow co piszesz koalego 04:55:23 Phi, jakaś Ania umarła, był ktoś w dziecięcym szpitalu klinicznym na oddziale onkologii? Co tu się martwicie jedną osobą, tam wiele dzieci jest śmiertelnie chorych, nie rozumiem rozpaczy nad jedną istotą, gdy można uratować setki, a większość z was ma to gdzieś... Chcecie pomóc? Nie gadajcie bzdur, tylko działajcie!! Klinika Onkologii i Hematologii Dziecięcej Oddział onkologii dziecięcej ul. J. Waszyngtona 17, 15-274 Białystok Lub też Hospicjum Link KLIK Wystarczyło poszukać w Google. Cytuję: ========================================================= Pomóż nam pomagać nieuleczalnie chorym ludziom. Oprócz datków pieniężnych bardzo potrzebne są: * biała pościel * łóżka elektrycznie sterowane Jeżeli ktoś z Państwa dysponuje takimi przedmiotami i mógłby przekazać je na rzecz Hospicjum w Białymstoku proszę kontaktować się z dr Jolantą Iwanowską [email protected] lub pod tel.: (085) 732 74 27, 741 72 52 Za wszelkie wsparcie wielkie dzięki. Czekamy na darowizny przez cały rok, każda złotówka jest ważna. Także dzięki możliwości dysponowania 1 procenetm podatku każdy może się włączyć w dzieło pomocy innym. Jesteśmy Organizacją Pożytku Publicznego. Konto TPCh Hospicjum w Białymstoku: PKO BP IO/Białystok 85 1020 1332 0000 1802 0026 1628 ============================================================== Rozumiecie o co mi chodzi?! Ona już umarła, ale są setki potrzebujących, więc jeżeli rzeczywiście zależy wam na ich losie, pomóżcie im, choćby odwiedzając ich w szpitalu, pytając, czy niczego im nie trzeba, bo może leżą, samotnie na sali, cierpią po zabiegach, cierpią czując nieuchronny koniec, cierpią w samotności... Czyny świadczą o nas, a nie słowa. Im dłużej my żyjemy, tym więcej możemy zrobić. 00:46:03 ps. Gdzie mozna sie zbadac na dawce szpiku? 00:07:47 Ech dlaczego akurat ona (( byla mloda kobieta ( dlaczego takich ludzi zabiera Bóg do siebie a alkoholikow co pija codziennie, gdzie tu jest sprawiedliwosc?? Wyrazy szczerego współczucia dla RODZINY I ZNAJOMYCH ANI. Mam 54 lata za sobą i serdecznie współczuję Rodzinie ! Wśród moich znajomych podobna tragedia dotknęła ich kilkuletnią Córeczkę - ból nie do opisania ! Mimo wszystko, trzeba z tym się pogodzić (każdy na swój sposób, jak potrafi ). Wierzę, że lekarze robili, co było w ich mocy - niestety i w tym wieku nie wszystko jeszcze można ! Dopiero teraz widzę, że problemy z życia codziennego w porównaniu nieszczęściem innych są NICZYM ! ~gosc~ 23:58:07 Ech dlaczego akurat ona (( byla mloda kobieta ( dlaczego takich ludzi zabiera Bóg do siebie a alkoholikow co pija codziennie, gdzie tu jest sprawiedliwosc?? Wyrazy szczerego współczucia dla RODZINY I ZNAJOMYCH ANI. Śpieszmy się Kochac ludzi, Tak szybko odchodza 23:52:31 Życie jest takie kruche... Tam, gdzie Ania teraz jest, na pewno nie ma już bólu, łez... Wyrazy współczucia dla najbliższych. ~Agata~ 23:11:16 Wyrazy szczerego współczucia dla RODZINY ANI. Aniu spoczywaj w pokoju
Kiedy umiera bliska nam osoba: mama, mąż, brat wali się cały nasz świat. Nie rozumiemy i nie potrafimy zaakceptować takiej straty. Co wtedy, gdy w cieniu tej straty funkcjonuje także mały człowiek, który rozumie ją jeszcze słabiej niż my? Żałoba, szczególnie ta wczesna, to czas w którym z wieloma sprawami sobie nie radzimy (i mamy do tego prawo), nie potrafimy zatroszczyć się o siebie tak jak na co dzień. A oto musimy otoczyć szczególną opieką małego człowieka, dla którego śmierć osoby, która także jemu była bliska jest czymś abstrakcyjnym, z czym najczęściej styka się po raz pierwszy. Jak to zrobić? Czy w tej trosce jest miejsce na to, aby zabrać dziecko na pogrzeb? Naprawdę wiem, że sprawowanie nawet standardowej, codziennej opieki nad dzieckiem tuż po stracie bliskiej osoby jest niezwykle trudna. Niestety, wiem to aż za dobrze. Ja byłam jednak w o tyle łatwiejszej sytuacji, że pod opieką miałam niemowlę, które z powodu ciężkiej choroby Dziadka, widywało się z nim stosunkowo rzadko. Nie musiałam mu niczego tłumaczyć ani też pomagać mu w przejściu przez żałobę. Musiałam tylko funkcjonować tak, aby nie przytłoczył go mój ból po stracie, której nie był w stanie zrozumieć. Prawdę mówiąc, tylko to że musiałam zająć się Ignacym sprawiło, że byłam w stanie trzymać się w kupie. Przyznam, że właściwie nie zastanawialiśmy się szczególnie nad tym, czy powinniśmy zabrać dziecko na pogrzeb. Mając takiego malucha, zabierasz go z sobą wszędzie i właściwie była to automatyczna decyzja. Dodatkowo miałam świadomość, że kiedy ja nie będę w stanie się nim zaopiekować i zadbać o jego samopoczucie zrobi to mój narzeczony. Pojecie śmierci Maluch do około drugiego roku życia nie jest w stanie zrozumieć sytuacji śmierci bliskiej osoby. Decyzja o tym, czy zabrać dziecko na pogrzeb bazuje wtedy właściwie na tym, czy tego chcemy oraz czy jesteśmy w stanie zapewnić mu w tym czasie właściwą opiekę. Sytuacja jest bardziej skomplikowana, kiedy mamy do czynienia z kilkulatkiem. Dziecko w tym wieku sporo już rozumie, ale cały czas poznaje świat. Rodzice, pragnąc chronić je przed przykrymi doznaniami, bardzo chętnie pokazują mu jego pozytywne aspekty, pomijając te przykre, jak śmierć. Często nawet kiedy umiera pies lub chomik dziecko słyszy, że pojechał na wakacje, farmę itd. Jednak kiedy umiera bliska dziecku osoba, nie możemy udawać, że wyjechała i wróci. To jest po prostu kłamstwo, i to z tych wybitnie szkodliwych. Zanim zdecydujemy, czy zabrać dziecko na pogrzeb, musimy najpierw podjąć się wytłumaczenia mu, co właściwie się stało. Jak rozmawiać z dziećmi o śmierci? Nie powinniśmy używać w rozmowie z dzieckiem wszystkich łagodnych określeń śmierci, jak np. odeszła, zginął, poszła do nieba itd. Takie określenia, choć zupełnie oczywiste dla dorosłych, mogą być dla dziecka niezrozumiałe. Dodatkowo mogą mu zasugerować, że taka strata jest odwracalna. Odeszła, ale wróci. Zginął, ale możemy go poszukać. Poszła do nieba, ale może przyjść z powrotem. Choć może to być dla nas trudne, dziwne, a nawet makabryczne, powinniśmy wytłumaczyć kilkulatkowi, na czym polega śmierć. Możemy nakreślić aspekty fizjologiczne: człowiek nie oddycha, jego serce przestaje bić, nie rusza się itd. Najważniejsze jednak, abyśmy powiedzieli dziecku, co to oznacza dla niego: że nie może już zobaczyć, odwiedzić babci czy pobawić się z tatą. W tym przypadku najlepiej jest mówić najprościej, czyli że bliska mu osoba umarła, już jej nie ma i nigdy nie wróci. Dlaczego to trudne? Bo to słowa, które nie chcą nam przejść przez gardło jeszcze długo po stracie bliskiej osoby. Słowa, których wypowiedzenie sprawi, że sami musimy w nie uwierzyć. Nie chcemy użyć ich wobec dziecka, bo boimy się, że ich usłyszenie będzie dla niego tak bolesne, jak dla nas. Tymczasem właśnie takich, szczerych i prostych słów potrzebuje dziecko, aby zrozumieć, co tak naprawdę się stało. Dziecko może zadawać trudne pytania w związku z stratą bliskiej osoby: Dlaczego ludzie umierają? Czy każdy umrze? Czy mama też umrze? Czy ja umrę? Powinniśmy przed rozmową z dzieckiem przygotować się do zmierzenia się z nimi. Dziecko na pogrzebie Kiedy rozpoczynałam dyskusję na blogu wspominałam Wam, że ten temat jakiś czas temu chodził mi po głowie. Mam młodszego, kilkuletniego Brata. Właśnie dlatego bardzo mocno zastanawiałam się nad tym, czy zabrałabym go na pogrzeb Taty, gdyby decyzja należała do mnie. Ani przez chwilę nie były to jednak łatwe rozważania. Kiedy zapytałam Was, czytelników, o to czy zabralibyście dziecko na pogrzeb bardzo wielu z Was odpowiedziało, że nie, ponieważ taka sytuacja może być dla dziecka zbyt trudna. Nie powinno ono oglądać smutnych i płaczących ludzi, bo będzie miało złe wspomnienia albo nawet traumę. Tylko że dziecko będzie cierpiało i będzie ze smutkiem wspominało stratę kogoś bliskiego, niezależnie od tego czy zabierzecie je na pogrzeb, czy też nie. Przecież, podobnie jak Wy, straciło osobę, z którą było związane. Podobnie jak Wy, odczuwa smutek i rozżalenie, mimo że może okazywać je w zupełnie inny sposób. I podobnie jak Wy, ma prawo się z bliską sobie osobą pożegnać. Jeśli dziecko wyraźnie powie nam, że nie chce uczestniczyć w pogrzebie, to oczywiście należy jego wolę uszanować. Trzeba jednak wytłumaczyć mu, na czym taki pogrzeb polega i dlaczego go organizujemy tak, aby faktycznie miało możliwość świadomie taką decyzję podjąć. W dyskusji pojawiło sporo głosów osób, które właśnie jako dziecko nie miały prawa decyzji co do uczestnictwa w pogrzebie i nawet w dorosłym życiu mają żal do rodziców, że nie mogli pożegnać bliskiej osoby. Decyzja o tym, czy zabrać dziecko na pogrzeb nie powinna zatem należeć tylko do nas, ale też do samego dziecka. Oczywiście, kiedy zamierzamy zabrać kilkulatka na pogrzeb, powinniśmy go do tego odpowiednio przygotować. Opowiedzieć o tym, czym właściwie on jest, co będzie działo się w trakcie, a także jak i dlaczego mogą zachowywać się ludzie. Mam wrażenie, że bardzo trudne wspomnienia, związane z uczestnictwem w pogrzebie w wieku dziecięcym, wynikają przede wszystkim z nieodpowiedniego przygotowanie przez rodziców lub nawet jego braku. Osobną kwestią jest jednak zabieranie dziecka do otwartej trumny. Taki widok rzeczywiście może być dla dziecka szokujący i trudny do zniesienia. Większość z Was, kiedy opowiadało, że ma ciężkie przeżycia, związane z uczestnictwem w pogrzebie, właśnie widok zmarłej osoby wskazywała jako najcięższe z nich. Ja ogólnie jestem przeciwna otwieraniu trumny w trakcie pogrzebu (uważam, że w pewien sposób uwłacza to godności zmarłego). Zdecydowanie lepiej, abyście Wy wspólnie z dzieckiem zapamiętali bliską osobę taką, jaka była za życia. Pozwól dziecku się pożegnać Są jeszcze inne powody dla których warto, choć to niełatwe, zabrać dziecko na pogrzeb. Jednym z nich jest to, że pogrzeb może pomóc mu urealnić pojęcie śmierci i lepiej zrozumieć pojęcie straty. Dodatkowo pogrzeb dla nas samych stanowi pewnego rodzaju domknięcie procesu pierwszych dni żałoby. Ważne, aby dziecko też miało taką możliwość uczestniczenia w wszystkich jej elementach, aby było mu łatwiej poukładać ją sobie w głowie. To naturalne, że rodzice chcą ochronić dziecko przez cierpieniem, związanym z stratą i uczestnictwem w pogrzebie. Równie naturalna jest jednak śmierć. Czy tego chcemy, czy nie, jest i będzie częścią naszego życia i dziecko, prędzej czy później, się z nią zetknie. Nie chodzi o to, że mamy na siłę opowiadać trzylatkowi o tym, że ludzi umierają. Kiedy jednak strata bliskiej osoby sama pojawi się w jego życiu, to naszym obowiązkiem jest mu tą stratę wytłumaczyć i pomóc zrozumieć, co się stało. Do tego potrzebny jest udział dziecka w wszystkich etapach śmierci, także w pożegnaniu. Dylemat nie powinien zatem dotyczyć tego, czy zabrać dziecko na pogrzeb, ale tego, jak je odpowiednio do niego przygotować. Co sądzisz o zabieraniu dzieci na pogrzeby? Czy Ty zabrałabyś/zabrałbyś swoje dziecko na pogrzeb? Może byłaś/byłeś już w takiej sytuacji? Jaka była Twoja decyzja? Opowiedz mi o tym w komentarzu. Dziękuję za Twoje odwiedziny na mojej stronie! Chcesz być na bieżąco? Polub mój profil na Facebooku lub Instagramie i nie przegap żadnego wpisu!
Czytelnicy pytają Kiedy umrze dziecko, przyjaciele pogrążonej w smutku rodziny mogą próbować ją pocieszać słowami: „Bóg chciał mieć w niebie jeszcze jednego aniołka”. Czy według ciebie brzmi to rozsądnie? Gdyby Bóg rzeczywiście potrzebował w niebie więcej aniołów i z tego powodu uśmiercał dzieci, to byłby bezduszny, a nawet okrutny. Biblia mówi o Nim coś zupełnie przeciwnego (Hioba 34:10). Żaden współczujący ojciec nie zabrałby rodzicom ich dziecka po prostu dlatego, że sam chciałby mieć większą rodzinę. A nikt z ludzi nie przejawia tyle współczucia co Jehowa, którego dominującym przymiotem jest miłość (1 Jana 4:8). Ze względu na tę ogromną miłość Jehowa nie mógłby postąpić tak bezlitośnie. Warto również zastanowić się: Czy Bóg naprawdę potrzebuje w niebie więcej aniołów? Z Biblii dowiadujemy się, że wszystkie Jego poczynania są dobre i doskonałe (Powtórzonego Prawa 32:4). Osobiście stworzył miliony aniołów i było to wspaniałe osiągnięcie; istot tych bynajmniej nie brakowało (Daniela 7:10). Czyżby więc Bóg jednak pomylił się co do liczby potrzebnych Mu aniołów? Na pewno nie! Wszechmocny nigdy nie popełniłby takiego błędu. Co prawda wybrał niektórych ludzi, aby dołączyli do istot duchowych i stali się częścią Jego niebiańskiego Królestwa, ale osoby te w chwili śmierci nie są małymi dziećmi (Objawienie 5:9, 10). Bóg nie zabiera do nieba dzieci jako aniołów jeszcze z jednego powodu — nie byłoby to zgodne z Jego pierwotnym zamierzeniem. W ogrodzie Eden powiedział Adamowi i Ewie: „Bądźcie płodni i stańcie się liczni oraz napełnijcie ziemię i opanujcie ją” (Rodzaju 1:28). Dzieci są zatem darem od Boga. Bez nich nasza planeta nie mogłaby zostać napełniona prawymi ludźmi. Zamierzeniem Stwórcy nigdy nie było to, aby dzieci umierały i stawały się istotami duchowymi. Biblia oznajmia, że dzieci są „dziedzictwem od Jehowy” (Psalm 127:3). Czyż Jehowa, Bóg miłości, odbierałby rodzicom cenny dar, który sam im dał? W żadnym wypadku! Przedwczesna śmierć dziecka wywołuje nieopisany smutek, rozpacz oraz ból. Jaką nadzieję mogą więc żywić pogrążeni w żałobie rodzice? Biblia obiecuje, że na ziemi przekształconej w raj Bóg wskrzesi niezliczone miliony osób. Wyobraź sobie czasy, gdy całkowicie zdrowe, wskrzeszone dzieci znajdą się wśród kochających bliskich (Jana 5:28, 29). Bóg pragnie, aby się rozwijały, cieszyły życiem oraz uczyły o Nim i o Jego zamierzeniu. A zatem dzieci, które zmarły, nie są aniołami w niebie, lecz oczekują na zmartwychwstanie do życia na rajskiej ziemi. Wtedy zarówno dzieci, jak i dorośli będą korzystać z troskliwej opieki Stwórcy i z radością wysławiać Go po wieczne czasy.
dlaczego bóg zabiera nam najbliższych