do opisow funduszy inwestycyjnych dobierz
„Warzywniak”, czyli rewolucja dla dystrybutorów jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych otwartych W najbliższym czasie rynek kapitałowy czekają duże zmiany, a to za sprawą projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z zapewnieniem rozwoju rynku finansowego i ochrony inwestorów, który przewiduje szereg zmian w 19
Wycena jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych lub certyfikatów ustalana jest w różnym czasie, w zależności od rodzaju funduszu i godzin zamknięcia rynków na których fundusze lokują swoje kapitały. Fundusze inwestujące środki na giełdach zagranicznych, mogą rozpocząć proces obliczania wartości jednostek uczestnictwa
Fundusze inwestycyjne PKO TFI. Masz do wyboru fundusze inwestycyjne PKO TFI o różnym poziomie ryzyka i potencjale zysku. Możesz inwestować nawet małe kwoty - już od 100 zł. Masz możliwość zakupu funduszy inwestycyjnych bez opłat w serwisie iPKO lub aplikacji IKO i dostępu do nich online 24/7. Kup online.
W projekcie noweli pojawiło się kilka zmian dotyczących niepublicznych funduszy inwestycyjnych zamkniętych, czyli popularnych FIZ-ów. W środę 17 lipca, KNF opublikowała też stanowisko, w którym wskazuje, że "opakowywanie" ryzykownych FIZ-ów w ubezpieczenie i sprzedaż powstałych w ten sposób UFK jest niedopuszczalne.
Zainwestuj w fundusze przez internet bez opłaty manipulacyjnej. Od 1 listopada do 31 grudnia 2023 r. możesz inwestować z obniżoną o 100% opłatą manipulacyjną przy nabyciu / konwersji / zamianie funduszy inwestycyjnych otwartych i specjalistycznych funduszy inwestycyjnych otwartych oraz tytułów uczestnictwa funduszy zagranicznych zarządzanych przez:
nonton drama turki siyah beyaz ask subtitle indonesia episode 3. Rodzaje funduszy inwestycyjnychFundusze inwestycyjne dzielą się na różne rodzaje. Rozróżniamy fundusze akcji, indeksowe (też często akcji, ale które odzwierciedlają składy indeksów giełdowych), prywatyzacji (nie występują obecnie w Polsce), zrównoważone, papierów wierzycielskich, stabilnego wzrostu, rynku pieniężnego. Każdy rodzaj charakteryzują inne rodzaje aktywów, w jakie fundusz może inwestować. Z różnymi rodzajami aktywów związany jest oczywiście inny poziom ryzyka jeszcze inny podział funduszy na rodzaje - wiąże się on nie tylko z rodzajem aktywów możliwych do zainwestowania, ale przede wszystkim z różnymi możliwościami nabywania i umarzania/sprzedawania jednostek uczestnictwa czy certyfikatów inwestycyjnych. Są to fundusze - otwarte, mieszane, zamknięte, specjalistyczne otwarte i specjalistyczne akcjiUważane są za najbardziej ryzykowne. Portfel inwestycyjny składa się w większości z akcji. Przynoszą ponadprzeciętne wyniki w czasie hossy, w czasie bessy zazwyczaj generują duże obligacjiBezpieczne. Aktywa funduszu to głównie obligacje. Stopa zwrotu najczęściej kształtuje się na poziomie nieco wyższym niż lokaty indeksoweFundusze zarządzane pasywnie. Zarządzający dobierają do portfela papiery wartościowe w taki sposób, aby możliwie dokładnie odzwierciedlał on ruchy indeksu. Najczęściej fundusze indeksowe opierają się na indeksach akcyjnych, dlatego należy zaliczyć je do funduszy zrównoważoneSą kompromisem pomiędzy funduszami akcyjnymi i funduszami papierów wierzycielskich. W skład portfela inwestycyjnego takich funduszy wchodzą akcje i obligacje, przy czym udział akcji, w portfelu rzadko przekracza 60%. Z definicji ma być mniej ryzykowny niż fundusz akcji, a bardziej ryzykowny od funduszu rynku pieniężnegoBezpieczne. Fundusze takie inwestują najczęściej w bezpieczne krótkoterminowe papiery wartościowe jakimi są bony skarbowe, obligacje mające do wygaśnięcia nie więcej niż rok, lub inne krótkoterminowe papiery wartościowe, takie jak bony komercyjne przedsiębiorstw i lokaty. Ich celem jest przede wszystkim ochrona realnej wartości pieniądza, a dopiero w drugiej kolejności osiągnięcie zysku. Stopa zwrotu powinna jednak przekroczyć wysokość oprocentowania korzystnych stabilnego wzrostuW tych funduszach zarządzający dążą do zapewnienia regularności uzyskiwanych dochodów; główne inwestycje to obligacje i bony skarbowe. Niektóre fundusze tego typu maja także pewną część swoich aktywów w akcjach co zbliża je do funduszy zrównoważonych. I właśnie ten różny często stosunek akcji do obligacji decyduje o ryzyku inwestycji w taki fundusz. Im więcej akcji w portfelu tym oczywiście większe ryzyko, choć, co się z tym wiąże większy potencjalny dywidendoweBezpieczne. Pojawiły się w ofercie niedawno ale już zdołały zgromadzić duże jak na polskie warunki aktywa. Fundusz tego typu wypłaca co pewien czas (zwykle 3 lub 6 miesięcy) dywidendę posiadaczom jego jednostek. Dywidenda jest podstawową korzyścią uzyskiwaną przez inwestorów. Przedmiotem zainteresowania zarządzających takimi funduszami są najczęściej bony prywatyzacjiFundusze zajmujące się inwestycjami w papiery wartościowe związane z Programem Powszechnej Prywatyzacji (akcje NFI, akcje spółek uczestniczących w tym programie). Ponieważ w portfelu znajdują się przeważnie akcje, fundusze te należą do grona bardziej przewidywalnymi co do uzyskanej stopy zwrotu (a więc najmniej ryzykownymi) wydają się być fundusze rynku pieniężnego. Ich bieżąca stopa zwrotu lokuje się zwykle gdzieś pomiędzy wysokością oprocentowania korzystnych lokat bankowych a stopą WIBOR (stopa procentowa, przy jakiej banki są skłonne pożyczać własne środki innym bankom). Można się więc prawie zawsze (nawet w krótkim okresie) spodziewać osiągnięcia zysku, i to w łatwych do przewidzenia granicach.
Statystyka monetarna i finansowa Statystyka funduszy inwestycyjnych Publikowane zestawienia obejmują: informacje statystyczne o funduszach inwestycyjnych przygotowywane na podstawie danych przekazywanych do Narodowego Banku Polskiego począwszy od danych za II kwartał 2010 r., listę funduszy inwestycyjnych, notę metodyczną oraz dane archiwalne. W zestawieniach statystycznych są prezentowane dane o aktywach, zobowiązaniach i aktywach netto funduszy inwestycyjnych w ujęciu agregatowym oraz informacje o populacji podmiotów rynku funduszy inwestycyjnych. Dane funduszy inwestycyjnych są prezentowane w określonych przekrojach, w podziale według kryterium polityki inwestycyjnej oraz są agregowane przy uwzględnieniu w szczególności: przynależności sektorowej inwestorów, klasyfikacji instrumentów finansowych oraz obszaru geograficznego emitentów papierów wartościowych w portfelach funduszy. W ramach statystyki funduszy inwestycyjnych są publikowane informacje o zmianach w populacji podmiotów rynku funduszy inwestycyjnych, tj. funduszy inwestycyjnych i towarzystw funduszy inwestycyjnych. Prezentowana statystyka funduszy inwestycyjnych jest zgodna z metodyką Europejskiego Banku Centralnego (EBC). Zgodnie z przyjętą metodyką, agregaty danych funduszy inwestycyjnych nie obejmują danych funduszy rynku pieniężnego według definicji EBC, danych funduszy w likwidacji oraz - począwszy od danych za wrzesień 2020 r. - danych funduszy zdefiniowanej daty oferujących pracownicze plany kapitałowe (PPK), które zarządzane są przez towarzystwa funduszy inwestycyjnych. Zestawienia statystyczne są publikowane kwartalnie. Lista funduszy inwestycyjnych ma charakter hierarchiczny, tj. uwzględnia strukturę podmiotową w ramach każdego towarzystwa funduszy inwestycyjnych. Lista obejmuje fundusze inwestycyjne oraz podmioty je reprezentujące, tj. towarzystwa funduszy inwestycyjnych, a w przypadku decyzji o cofnięciu zezwolenia na wykonywanie działalności przez towarzystwo funduszy inwestycyjnych - depozytariuszy funduszy inwestycyjnych. Lista jest publikowana z częstotliwością miesięczną. Prezentowane dane są opatrzone stosowną notą metodyczną, zawierającą szczegółowy opis zakresu publikowanych danych. Plik do pobrania: Statystyka funduszy inwestycyjnych (dane kwartalne, od II kw. 2010 r.) (XLSX) Lista funduszy inwestycyjnych (stan na r.) (XLSX) Lista funduszy inwestycyjnych (stan na r.) (XLSX) Statystyka funduszy inwestycyjnych – nota metodyczna (PDF) Archiwum (ZIP)
Najważniejszym celem funduszy pasywnych, czyli funduszy indeksowych i ETF-ów, jest jak najwierniejsze odzwierciedlenie zachowania wybranego indeksu. Mają więc one za zadanie wypracowywanie wyników najbardziej zbliżonych do tych osiąganych przez ustalony benchmark (którym jest zazwyczaj indeks lub grupa indeksów). Fundusze aktywnie zarządzane mają inne zadanie, dla większości z nich najważniejszym celem jest bicie tego benchmarku, czyli wypracowywanie lepszych wyników. Z tego powodu fundusze pasywne powinny być nieco inaczej Istnieją dwie proste miary, które pomogą nam ocenić, czy fundusze te dobrze wypełniają swoje zadanie. Te miary to różnica odwzorowania (tracking difference) oraz błąd odwzorowania (tracking error). O co w nich chodzi?Bądźmy w kontakcie! Prosto na Twojego maila będziemy wysyłać skrót najważniejszych informacji ze świata finansów, powiadomienia o nowościach rynkowych, najnowsze oceny i raporty oraz codzienne notowania wybranych przez Ciebie funduszy inwestycyjnych. Jaka jest różnica, a jaki błąd odwzorowania? Różnica odwzorowania (tracking difference) to dość prosta miara, która pokazuje, czy fundusz pasywnie zarządzany stara się zapewnić takie same stopy zwrotu jak określony indeks. Pokazuje ona różnicę między wynikami takiego funduszu a wynikami odzwierciedlanego indeksu. Oblicza się ją jako różnicę między wynikami funduszu a benchmarku w wybranym okresie (czy to dla jednego dnia, miesiąca, roku, czy nawet kilku lat). Im jest bliższa zeru, tym lepiej. Wbrew oczekiwaniom, rzadko się zdarza, żeby te różnice były zerowe, czyli żeby fundusz w 100% poprawnie odzwierciedlał zachowanie indeksu. Zazwyczaj są one ujemne, to znaczy fundusz wypracowuje niższą (mniej lub bardziej) stopę zwrotu od naśladowanego indeksu (w dalszej części wyjaśnienie, z czego to może wynikać). Ale zdarzają się też przypadki, że różnica ta jest dodatnia. Powyższy przykład pokazuje zachowanie dwóch funduszy indeksowych naśladujących indeks Treasury Bond Spot Poland. Niby zachowują się podobnie i oba są słabsze od benchmarku, ale różnice w wynikach są spore. Od 23 października zeszłego roku do 7 października tego roku, czyli w okresie blisko 12-miesięcznym, stopa zwrotu indeksu wyniosła +5,6%. W tym czasie fundusz inPZU Obligacje Polskie osiągnął wynik na poziomie +5,1%. Różnica między stopami zwrotu wyniosła więc -0,5 pkt. proc. (jest to właśnie różnica odwzorowania). W rzeczywistości w tym przypadku odpowiada ona opłacie za zarządzanie, która wynosi 0,5%. Stopa zwrotu drugiego z funduszy wyniosła w tym czasie +1,2%, czyli w jego przypadku różnica odwzorowania wyniosła aż -3,8 pkt proc. Tak dużą rozbieżność trudno już tłumaczyć jedynie opłatą za zarządzanie, która wynosi 0,7%. Różnicę odwzorowania można wyliczyć nie tylko jako różnicę w stopach zwrotu, ale także poprzez podzielenie stopy zwrotu funduszu przez stopę zwrotu indeksu. Wówczas otrzymamy różnicę odwzorowania wyrażoną w procentach (im bliżej 100%, tym lepiej). W przypadku inPZU Obligacje Polskie tak wyliczona miara wynosi 90,8% (5,1% podzielone przez 5,6%), a w przypadku drugiego funduszu - 21,9% (1,2% podzielone przez 5,6%). Różnica odwzorowania ma pewne ułomności – pokazuje jedynie różnice między wynikami, bazując na dwóch punktach w czasie (początkowym i końcowym). Nie pokazuje już jak one wyglądały pomiędzy tymi dwoma okresami. Dlatego warto analizę poszerzyć o drugą miarę, którą jest błąd odwzorowania. Błąd odwzorowania (tracking error) bada już nie same wyniki, ale zmienność różnicy wyników między funduszem a jego indeksem. Matematycznie liczy się go jako zannualizowane odchylenie standardowe różnic (zazwyczaj dziennych) stóp zwrotu między wynikami funduszu a wynikami indeksu bazowego. W uproszczeniu, im bardziej zachowanie funduszu jest zbieżne z zachowaniem indeksu (wykresy są niemal identyczną linią) tym niższa będzie wartość tego wskaźnika. Przyjęło się, że najlepiej, by była niższa niż 0,1%. Jak liczyć ten wskaźnik opisaliśmy w tekście: Wskaźniki – nowy cykl edukacyjny Co wpływa na to, czy fundusz dobrze śledzi swój bechmark? Przyjrzyjmy się teraz, z czego wynika fakt, że fundusze pasywne rzadko w 100% odzwierciedlają swój wybrany benchmark, zazwyczaj wręcz wypracowują nieco słabsze wyniki. Koszty, koszty, koszty Największy wpływ na różnicę odwzorowania mają ponoszone przez fundusz koszty. Na przykład, jeśli opłata za zarządzanie wynosi 0,5%, to można w uproszczeniu założyć, że roczny wynik funduszu będzie o 0,5 pkt proc. niższy od wyniku indeksu w tym samym okresie (tak jak to miało miejsce we wcześniejszym przykładzie). Poza opłatą za zarządzanie, warto sprawdzić poziom kosztów całkowitych (wskaźnik TER). Jest to najlepsza miara, która może nam podpowiedzieć, jakie w przyszłości mogą być różnice w wynikach. Poza opłatą za zarządzanie istnieją jeszcze inne rodzaje kosztów, które mogą obciążać aktywa i ostatecznie obniżać wynik funduszu. W dodatku nie wszystkie są uwzględniane we wskaźniku TER. W skrócie chodzi o wszelkie koszty operacyjne (opłaty dla depozytariusza, za prowadzenie księgowości, obsługę prawną czy dostawcy indeksu itp.) oraz koszty transakcyjne (czyli ponoszone na rzecz brokera czy KDPW). W przypadku funduszy replikujących indeksy fizycznie (które z reguły inwestują w zdecydowaną większość składników wybranego indeksu), te ostatnie koszty, czyli transakcyjne, są z reguły nieco wyższe, co wynika z tego, że operują na większej liczbie składników, ponadto w przypadku zmiany składu indeksu, muszą także je odwzorować. Dywidendy Różnice w zachowaniu pomiędzy funduszem a indeksem mogą także wynikać z otrzymanych dywidend. Niektóre fundusze pasywne otrzymują dywidendy od spółek będących w portfelach i przekazują je posiadaczom jednostek (bądź certyfikatów) funduszy. Przy czym terminy otrzymania i wypłaty dywidend są zazwyczaj inne. Niektóre fundusze mogą takie dywidendy reinwestować, a inne trzymać je w gotówce do czasu wypłaty. Warto tu dodać, że przy analizie funduszu wypłacającego dywidendy, do oceny jakości odwzorowania powinniśmy wziąć pod uwagę – poza samą wyceną funduszu – także wypłaconą dywidendę. Moment zakupu / sprzedaży Fundusze pasywne odzwierciedlające indeksy w sposób fizyczny, w przypadku zmiany składu indeksu, muszą je odwzorować sprzedając papiery spółki wypadającej z indeksu i nabywając akcje spółki wchodzącej do indeksu. W czasie potrzebnym na dostosowanie ceny zmieniają się, tworząc różnicę między indeksem a funduszem. Moment wyceny funduszu W przypadku funduszy odzwierciedlających indeksy zagraniczne możliwa jest sytuacja, że fundusz ma dokonywaną wycenę kilka godzin wcześniej, niż dokonywana jest wycena zamknięcia danych aktywów będących składnikami zagranicznego indeksu. Ta sytuacja dotyczy też funduszy inwestujących w inne fundusze zagraniczne, w tym tzw. master-feederów, przy czym w ich przypadku różnice dotyczą nie kilku godzin, ale nierzadko całego dnia. Różnice walutowe W przypadku funduszy pasywnych inwestujących na rynkach zagranicznych różnice w stopach zwrotu między funduszem a indeksem mogą także wynikać z różnic walutowych. Wycena aktywów zagranicznych przeliczana jest na PLN według obowiązującego kursu walutowego. Co do zasady w analizie takiego funduszu powinno się sprowadzić wyceny indeksu(ów) oraz funduszu do wspólnego mianownika (czyli PLN). Dotyczy to tylko funduszy bez tzw. zabezpieczenia ryzyka walutowego. W przypadku funduszy, w których jest ono stosowane (tzw. fundusze PLN-hedged, część krajowych funduszy ma wbudowany hedging), różnice te są minimalizowane. Wówczas do analizy różnicy bądź błędu odwzorowania nie trzeba sprowadzać wycen do wspólnego mianownika. Pożyczki papierów wartościowych Niektóre fundusze pasywne mogą pożyczać papiery wartościowe będące w ich portfelach innym inwestorom (np. dokonującym krótkiej sprzedaży), czerpiąc z tego dodatkowe korzyści. Uzyskane w ten sposób przychody mogą pomóc obniżyć koszty i zmniejszyć różnicę odwzorowania. Podatki od dywidend i odsetek Aspekt podatków dotyczy przede wszystkim funduszy pasywnych odzwierciedlających indeksy zagraniczne i wynikają z różnego podejścia do płacenia podatków w różnych krajach. Podsumowanie Różnica odwzorowania pokazuje porównanie wyników funduszu versus benchmark w określonym czasie. Jeśli najważniejszy jest dla nas ostateczny wynik, to ten wskaźnik powinien być głównym kryterium wyboru. Błąd odwzorowania wskazuje na spójność w zachowaniu funduszu versus benchmark w danym okresie. Jeśli najważniejsza jest dla nas spójność wyników, to ten wskaźnik powinien pełnić ważniejszą rolę w ocenie. Najlepszy produkt to taki, który ma najmniejszą różnicę odwzorowania (jeśli jest in minus) i jak i najmniejszy błąd odwzorowania (na rynkach zagranicznych przyjęło się, że powinien być mniejszy niż 0,1%). Porównując zachowanie funduszy pasywnych do odzwierciedlanych indeksów, warto pamiętać o czynnikach mających wpływ na różnice. Jednym z kluczowych są koszty, o których napiszemy w tekście "Ile kosztują fundusze indeksowe w Polsce" w ramach „Tematu Tygodnia – Fundusze indeksowe po polsku”.
Fundusz inwestycyjny – co to jest? Według raportu Fundacji Kronberga „Postawy Polaków wobec finansów” ponad połowa Polaków oszczędza pieniądze, część z nich odkłada kapitał na kontach oszczędnościowych. Jednak, tylko co jedenasty mieszkaniec kraju nad Wisłą inwestuje kapitał. Część inwestorów swoje pieniądze powierza funduszom inwestycyjnym. Fundusz inwestycyjny jest formą zbiorowego inwestowania, polegającą na lokowaniu powierzonego kapitału w różne instrumenty rynku finansowego – np. papiery wartościowe (akcje), instrumenty rynku pieniężnego (bony skarbowe) i inne prawa majątkowe. Atutem funduszy jest fakt, że inwestor nie musi posiadać dużego kapitału. Podstawą funkcjonowania funduszu inwestycyjnego jest ustawa o funduszach inwestycyjnych z 27 maja 2004 roku. Podmiotami uprawnionymi do lokowania kapitału w ramach funduszy inwestycyjnych są Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych. Ich właścicielami są: banki, firmy ubezpieczeniowe i zagraniczne podmioty, które specjalizują się tego rodzaju produktach finansowych. Celem funduszy inwestycyjnych jest: pomnażanie kapitału, oszczędzanie na emeryturę, optymalizacja podatkowa, O bezpieczeństwo zainwestowanych pieniędzy dbają: bank depozytariusz – podmiot, który przechowuje pieniądze i inne aktywa funduszy agent transferowy – rejestruje wszystkie wpłaty i wypłaty do funduszu, Komisja Nadzoru Finansowego – pełni funkcję kontrolną nad każdym podmiotem, który bierze udział w procesie inwestowania. Rodzaje funduszy inwestycyjnych Fundusz inwestycyjny w swoim statucie musi określić politykę inwestycyjną, tzn. wskazać w jakie instrumenty finansowe lokuje kapitał. Wybór sposobu inwestycji wpływa na potencjalny zysk i ryzyko. Co więcej, przed wyborem funduszu, inwestor powinien określić typ swojego uczestnictwa. Istnieją dwa sposoby klasyfikacji funduszy inwestycyjnych: ze względu na zawartość portfela, formę uczestnictwa. Podział funduszy ze względu na zawartość portfela (kryterium inwestycyjne) Najważniejszym podziałem funduszy inwestycyjnych jest kryterium inwestycyjne. Czyli, sposób w jaki fundusz lokuje powierzony kapitał. Do najważniejszych funduszy inwestycyjnych zalicza się: Fundusze akcji – w tego typu funduszach cały, albo prawie cały portfel inwestycyjny (od 60 do 100 proc.) to akcje spółek giełdowych. Należy wiedzieć, że inwestowanie wyłącznie w akcje jest obciążone dużym ryzykiem. Lokując w ten sposób kapitał, należy zastosować długi horyzont inwestycyjny (czyli przewidywalny okres czasu, na jaki inwestor może zamrozić kapitał). Fundusze stabilnego wzrostu – portfelem tego rodzaju funduszy są bezpieczne instrumenty finansowe. Najczęściej – obligacje i Bony skarbowe. Podobnie jak fundusze zrównoważone są częścią funduszy mieszanych. Czyli na inwestycję składają się akcje i papiery dłużne. Jednakże w tym przypadku udział papierów wierzycielskich jest większy i wynosi 50/60 proc. Fundusze agresywnego wzrostu – są rodzajem funduszy akcyjnych. W ich ramach, środki są inwestowane w spółki, które charakteryzują się bardzo dużym wahaniom (są to najczęściej nowe spółki i tzw. spółki wzrostowe). Celem funduszy agresywnych jest duży przyrost kapitału, przy niewielkim dochodzie bieżącym. Warto odnotować, że podczas bessy akcje tracą znacznie na wartości. Natomiast podczas dobrej koniunktury giełdowej ich cena rośnie znacznie szybciej. Fundusze zrównoważone – są to fundusze inwestycyjne wchodzące w skład grupy tzw. funduszy mieszanych. Ich specyfika polega na tym, że kapitał jest lokowany częściowo w akcje spółek giełdowych i stosunkowo bezpieczne papiery dłużne (np. obligacje skarbu państwa i bony skarbowe). Co istotne, udział akcji w portfelu inwestycyjnym nie przekracza 70 proc. Dzięki temu fundusz zrównoważony jest mniej ryzykowny od funduszu akcyjnego. Fundusze rynku pieniężnego – najbezpieczniejszy rodzaj funduszy inwestycyjnych. W tym przypadku kapitał lokuje się w krótkoterminowe papiery wierzycielskie, których termin spłaty obowiązuje do roku (tzw. termin zapadalności). Co istotne tego rodzaju fundusze są popularne podczas kiepskiej koniunktury akcji. Charakterystyką funduszy rynku pieniężnego jest długi horyzont inwestycyjny i niskie stopy zwrotu. Fundusze papierów dłużnych – ich portfel składa się głównie z obligacji i bonów skarbowych. Zwrot inwestycji nie jest wysoki, jednak przewyższa zyski lokat bankowych. Kluczowym elementem jest ustalenie długiego horyzontu inwestycyjnego (co najmniej 3 letniego). Fundusze branżowe – w tego rodzajach funduszy, kapitał jest inwestowany w branże przemysłowe. Ten sposób inwestowania, jest obarczony sporym ryzykiem, bowiem sukces zależy od kondycji danego sektora. Jednym z rodzaju funduszu branżowego jest fundusz nieruchomości. Fundusze rynków zagranicznych – ich zaletą jest duża dywersyfikacja lokat. Co istotne istnieją dwa rodzaje funduszy zagranicznych. Pierwszy to fundusze międzynarodowe, które nie lokują kapitału w krajowe papiery wartościowe. Drugi – to fundusze globalne inwestujące zarówno w kraju jak i za granicą. Podział funduszy ze względu na udział uczestnictwa Fundusze inwestycyjne otwarte (FIO) są bardzo popularne. Powód – są kierowane do każdego inwestora, czyli: osób fizycznych, osób prawnych, podmiotów, nie posiadających osobowości prawnej. W momencie ulokowania kapitału inwestor otrzymuje w zamian tzw. tytuł uczestnictwa, który jest niezbywalny i nie może być przedmiotem obrotu giełdowego. Fundusze otwarte mogą emitować dowolną liczbę jednostek uczestnictwa. Przy czym, muszą zapewnić możliwość odkupienia aktywów na każde żądanie uczestnika. Co za tym idzie, inwestor może w każdej chwili wycofać ulokowany kapitał. W przeciwieństwie do funduszy zamkniętych, fundusze otwarte charakteryzują się dużą płynnością. Warto podkreślić, że fundusz otwarty jest zobowiązany do prowadzenia specjalnego rejestru uczestników. Zgodnie z art. 93 ustawy o funduszach inwestycyjnych, inwestorzy w ramach funduszu otwartego mogą lokować kapitał w: papiery wartościowe emitowane, poręczone lub gwarantowane przez Skarb Państwa lub Narodowy Bank Polski; papiery wartościowe i instrumenty rynku pieniężnego będące przedmiotem oferty publicznej, jeżeli warunki emisji lub pierwszej oferty publicznej zakładają złożenie wniosku o dopuszczenie do obrotu; depozyty w bankach krajowych lub instytucjach kredytowych, o terminie zapadalności nie dłuższym niż rok; instrumenty rynku pieniężnego inne niż określone w pkt 1) i 2), jeżeli instrumenty te lub ich emitent podlegają regulacjom mającym na celu ochronę inwestorów i oszczędności; papiery wartościowe i instrumenty rynku pieniężnego, inne niż określone w pkt 1), 2) i 4), z tym że łączna wartość tych lokat nie może przewyższyć 10 % wartości aktywów funduszu. Fundusz Inwestycyjny zamknięty FIZ Fundusze inwestycyjne zamknięte emitują ograniczoną, liczbę certyfikatów inwestycyjnych. W związku z powyższym, ilość uczestników jest stała i wzrost inwestorów następuje wyłącznie w drodze nowej emisji. Ważne – certyfikaty mogą być imienne i na okaziciela. Co istotne, aktywa można spieniężyć tylko w wyznaczonych terminach (np. raz na kwartał). Istnieje możliwość sprzedaży inwestycji na rynku wtórnym (pod warunkiem, jeśli są notowane na giełdzie). Przykładem takiego funduszu jest Fundusz Mezzanine. Zgodnie z art. 145 ustawy, fundusze FIZ mogą lokować kapitał w: papiery wartościowe, wierzytelności, z wyjątkiem wierzytelności wobec osób fizycznych, udziały w spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością, waluty, instrumenty pochodne, w tym niewystandaryzowane instrumenty pochodne, prawa majątkowe, których cena zależy bezpośrednio lub pośrednio od oznaczonych co do gatunku rzeczy, określonych rodzajów energii, mierników i limitów wielkości produkcji lub emisji zanieczyszczeń, dopuszczone do obrotu na giełdach towarowych, instrumenty rynku pieniężnego – pod warunkiem że są zbywalne. Przykłady Funduszy Inwestycyjnych Na rynku jest wiele funduszy inwestycyjnych. Poniżej przedstawiamy przykładowe Towarzystwa Funduszy inwestycyjnych, które działają na polskim rynku finansowym. Fundusze pieniężne i gotówkowe: KBC Gamma, UniKorona Pieniężny, KBC Pieniężny, Inwestor Płynna Lokata, PZU Gotówkowy. Fundusze akcji polskich: Novo Akcji, Credit Agricole Akcyjny, Skarbiec Akcja, Investor Akcji Spółek Dywidendowych, NN Akcji. Fundusze stabilnego wzrostu: Novo Stabilnego Wzrostu, Skarbiec III Filar, Investor Zabezpieczenia Emerytalnego, Pioneer Stabilnego Wzrostu, AXA Stabilnego Wzrostu. Fundusze małych i średnich spółek: Skarbiec Małych i Średnich Spółek, Ipomema m-Indeks kategoria A, PKO Akcji Małych i Średnich Spółek, Investor Top 25 Małych Spółek, MetLife Akcji Średnich Spółek. Fundusze Papierów dłużnych: KBC Portfel Obligacyjny, KBC Papierów Dłużnych, Skarbiec Depozytowy DPW, Investor Obligacji, PKO Obligacji Długoterminowych. Fundusze Zrównoważone: Investor Zrównoważony, Credit Agricole Dynamiczny Polski, Pioneer Zrównoważony, PZU Zrównoważony, PKO Zrównoważony. Jak wybrać fundusz inwestycyjny –zasady inwestowania w fundusze Inwestor, który ma w planach lokowanie kapitału w fundusze, w pierwszej kolejności powinien ustalić, na jak długo chce zamrozić pieniądze. W przypadku szybkiego zwrotu (od kilku miesięcy do trzech lat) warto wybrać tzw. fundusze stabilnego wzrostu – np. obligacje. Natomiast w przypadku długoterminowego inwestowania, ciekawym rozwiązaniem mogą być bardziej ryzykowne produkty – np. fundusze akcyjne. Istotnym elementem jest także monitorowanie rynku i porównywanie wyników funduszu na tle konkurencji. Nie bez znaczenia jest także odporność na ryzyko i potencjalne straty. Dlatego też, przed zainwestowaniem pieniędzy, warto sprawdzić czy fundusz notował spektakularne spadki i czym były spowodowane. Bardzo ważna jest również dywersyfikacja portfela. Rozbicie inwestycji daje możliwość amortyzacji ryzyka, w momencie gdy jedna z nich przynosi straty. Co więcej, nie warto zawsze iść za głosem doradców finansowych. Interes sprzedawców funduszy może się różnić od oczekiwań inwestora. Czy inwestowanie jest bezpieczne? Afera GetBack Inwestując pieniądze w fundusze inwestycyjne należy wziąć pod uwagę ryzyko niepowodzenia inwestycji. Jednak samo oszacowanie ryzyka i określenie swoich preferencji inwestycyjnych może nie wystarczyć, jeśli fundusz nie jest do końca uczciwy. W połowie kwietnia 2018 roku gruchnęła informacja, że jedno z przedsiębiorstw sprzedających obligacje, może być niewypłacalne. Według KNF, firma GetBack posiada, aż 2,6 mld zł długu w postaci obligacji. Większość z nich jest portfelu inwestorów detalicznych, którzy zostali skuszeni wysokim oprocentowaniem. Istnieje spore ryzyko, że Getback nie jest w stanie wykupić swojego zadłużenia. Co za tym idzie, osoby które obligacje wykupiły nie otrzymają pieniędzy. W dniu 23 kwietnia 2018 roku pojawiła się wiadomość, że spółka nie wypłaciła odsetek w wysokości 230 tys. zł. Zakładając, niewypłacalność GetBack, może okazać się, że skala strat inwestorów będzie większa, niż w przypadku afery Amber Gold. Tam straty sięgnęły ponad 800 mln zł. Tu mogą być ponad trzykrotnie wyższe. Lokowanie kapitału w nieruchomości – popularną formy inwestowania Z analiz Izby Zarządzającej Funduszami i Aktywami wynika, że ponad połowa inwestujących Polaków lokuje kapitał w nieruchomości. Powodami są niskie oprocentowanie lokat bankowych i niewysokie koszty kredytów hipotecznych. Część inwestorów kupuje nieruchomość w kredycie, po czym stawia na wynajem lub sprzedaż z zyskiem. Szacuje się, że stop zwrotu z tego typu inwestycji wynosi około 6 proc. Co ciekawe, największe zapotrzebowanie na wynajmowane mieszkania są we Wrocławiu.
Cud! Doczekaliśmy się niskokosztowych funduszy indeksowych w Polsce! inPZU i PKO TFI pękły pierwsze. Analizuję i czekam na lawinę dobrych ofert. To miał być krótki wpis na temat nowej oferty inPZU, w ramach której po raz pierwszy mamy dostęp do naprawdę taniej oferty funduszy indeksowych. Nie boję się powiedzieć, że to rewolucja, na którą czekałem kilkanaście lat. Nareszcie pojawiło się TFI, które za inwestowanie w fundusze indeksowe odwzorowujące notowania akcji pobiera zaledwie 0,5% rocznie, czyli 8x mniej niż konkurencja, u której opłaty za zarządzanie funduszami akcyjnymi wynoszą ok. 4% rocznie. Równolegle z debiutem oferty inPZU opłaty za zarządzanie obniżyło także PKO TFI. Na razie tylko w pięciu funduszach akcyjnych, ale za to do zacnego poziomu 0,7% rocznie. Coś, co jeszcze kilka lat temu było według TFI „niemożliwe”, teraz stało się rzeczywistością i ja osobiście wierzę, że ma szansę pozytywnie wpłynąć na sposób inwestowania Polaków. Oczywiście potrzeba do tego dużo szerszej oferty tanich funduszy bo to, co właśnie obserwujemy, to zaledwie pierwsze jaskółki pozytywnej zmiany. Jako drobny inwestor – zacieram ręce, bo od lat uważałem, że polskie TFI po prostu w niegodziwy sposób zarabiają na klientach. Dałem zresztą temu wyraz w książce „Finansowy ninja”, gdzie dokładnie pokazywałem jak zgubny skutek dla rentowności naszych inwestycji mają skandalicznie wysokie opłaty pobierane przez TFI i ubezpieczycieli oferujących polisy inwestycyjne. Na szczęście UE (w formie dyrektywy MiFID II) oraz krajowy KNF i Ministerstwo Finansów w końcu się za to zabrały i właśnie wymuszają zmianę opłat. Zapraszam do lektury opisu oferty inPZU oraz diagnozy powodów, dla których zmiany te zaczynają postępować i będą coraz bardziej zauważalne. Uprzedzam, że nikt mi nie zapłacił za przygotowanie tego wpisu i nie współpracuję z TFI PZU ani żadnym innym towarzystwem. 🙂 Po prostu jaram się, że coś się w końcu ruszyło. Wstrzymajcie jednak konie! – to, że cieszę się z wprowadzenia niskokosztowych funduszy indeksowych w polskim TFI, wcale nie oznacza, że jestem entuzjastą oferty inPZU. Wręcz przeciwnie – zalecam daleko idącą ostrożność i osobiście nadal wolę inwestować w ETF-y na GPW oraz giełdach zagranicznych. Dlaczego? Wyjaśniam poniżej. Dlaczego większość funduszy inwestycyjnych osiąga gorsze wyniki niż indeksy giełdowe? Żeby zrozumieć dlaczego uważam ofertę inPZU za przełomową, trzeba przyjrzeć się sytuacji na rynku funduszy inwestycyjnych w Polsce i na świecie. Od lat trąbię o tym, że aktywnie zarządzane fundusze inwestycyjne – uwzględniając skalę opłat za to „aktywne zarządzanie” – wcale nie są dobrym rozwiązaniem dla prywatnych inwestorów (tak – wiem, że narażam się tym specjalistom z TFI). Ich plusem jest to, że są wygodne i łatwe w obsłudze. Ale czy warto ponosić sowite opłaty za samą łatwość obsługi? Mam co do tego poważne wątpliwości – zwłaszcza, że na świecie oferowane są już od lat tzw. ETF-y, czyli niskokosztowe fundusze notowane na giełdzie, odzwierciedlające wartość przeróżnych indeksów (szerzej o nich niżej). Problem w tym, że TFI w Polsce nie były dotychczas zainteresowane ich wprowadzeniem do oferty, bo de facto oznaczało to podcięcie gałęzi, na której siedzą. Zamiast zarabiać na opłatach za zarządzanie funduszami akcyjnymi np. 3–4% w skali roku (tak jak ma to miejsce obecnie) musiałyby utrzymywać się za stawki np. 10-krotnie niższe. Powszechny jest mit, że zarządzający funduszami to osoby, które potrafią wykręcać świetne wyniki i to właśnie za to płaci im się 3-4% rocznie bez względu na to, czy ich inwestycje są na plusie czy minusie. Fakty są jednak nieubłagane – większość aktywnie zarządzanych funduszy osiąga gorsze wyniki niż indeksy giełdowe. Pisałem o tym szeroko w książce „Finansowy ninja”, z której obszerny cytat zamieszczam poniżej. Przez lata utarło się sądzić, że jeśli sami nie potrafimy inwestować, to rozwiązaniem dla nas są fundusze inwestycyjne. Decyzja taka z pozoru wydaje się całkiem prawidłowa. Przecież Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych (TFI) zatrudniają profesjonalistów do zarządzania pieniędzmi klientów. Profesjonaliści ci realizują swoje własne misternie opracowywane strategie inwestycyjne aktywnie zarządzając powierzonymi im funduszami. Aktywnie, to znaczy kupując i sprzedając poszczególne papiery wartościowe wchodzące w skład konkretnych funduszy z zamiarem powiększenia zysków i zachowując jednocześnie założenia inwestycyjne dotyczące konkretnego funduszu (np. że 30% jego środków inwestowane będzie w akcje spółek z sektora nowych technologii). Cała ta strategia opiera się na założeniu, że osoba aktywnie zarządzająca takim funduszem potrafi lepiej wybrać akcje wchodzące w jego skład niż taka przypadkowa osoba jak Ty, która nie posiada wiedzy o inwestowaniu. Sprzedawcy (dystrybutorzy) polecający konkretne inwestycje przekonują, że zarządzający (z TFI), których zapewne nigdy nie zobaczysz na oczy, są nadludźmi potrafiącymi przewidzieć kiedy konkretny papier wartościowy trzeba sprzedać, a kiedy trzeba kupić. Przeciętnemu inwestorowi łatwo jest w to uwierzyć. Przecież jego umiejętności inwestowania w funduszach zazwyczaj są nie większe niż zdolność do zgadnięcia prawidłowych liczb w Lotto. Taki inwestor co najwyżej próbuje ograniczyć ryzyko analizując ranking funduszy inwestycyjnych na stronie i wybierając te, którym przyznano ocenę (rating) w postaci pięciu gwiazdek. Fakty są jednak inne. Niestety umiejętności zarządzających funduszami inwestycyjnymi wyglądają bardzo blado na tle danych historycznych. Ich analiza pokazuje, że większość funduszy inwestycyjnych nie przebija indeksów szerokiego rynku. Mówiąc inaczej większość zarządzających funduszami inwestycyjnymi osiąga gorsze wyniki niż średnia rynkowa w postaci konkretnych indeksów giełdowych. Bardzo wiarygodne dane w tym zakresie przedstawia raport SPIVA US Scorecard (opracowany przez S&P Dow Jones Indices, oddział McGraw Hill Financial) podsumowujący okres do końca 2015 roku. Jego autorzy porównują wyniki amerykańskich funduszy inwestycyjnych z odpowiednimi indeksami giełdowymi – odpowiadającymi klasom aktywów, w które inwestują dane fundusze – zarówno lokalnie, jak i poza Stanami Zjednoczonymi. Rezultaty są miażdżące dla zarządzających funduszami inwestycyjnymi: 66% funduszy inwestujących w akcje dużych firm nie pobiło w 2015 roku wyników indeksu S&P 500, który w całym roku zarobił raptem 1,3% z uwzględnieniem dywidend. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja, jeśli wydłuży się okres analizy do ostatnich 5 lat. Aż 84% funduszy zyskało w tym okresie mniej niż indeks S&P 500. Podobnie wygląda to w perspektywie 10-letniej – 82% funduszy inwestycyjnych nie pobiło wyników indeksu w tym okresie. Biorąc pod uwagę 10-letni horyzont czasowy i amerykańskie fundusze akcji inwestujące poza USA – żaden z nich nie przekroczył wyników indeksów dla odpowiadających im rynków! Jednocześnie w ciągu 5 poprzednich lat z rynku zniknęło lub zostało przekształconych 23% krajowych oraz 22% globalnych/zagranicznych funduszy akcji. To pokazuje, w jak szybkim tempie firmy inwestycyjne próbują usunąć z rynku te fundusze, które mają słabe wyniki inwestycyjne. Czy raport ten przypadkiem nie wyolbrzymia skali problemu? Według Roberta Arnotta, założyciela Research Affiliates, problem nie dotyczy wyłącznie ostatnich 10 lat. Arnott przeanalizował wyniki 200 największych funduszy inwestycyjnych w USA, z których każdy miał co najmniej 100 mln USD w swoim zarządzaniu. Okazało się, że w okresie 15 lat od 1984 do 1998 roku tylko ośmiu spośród 200 zarządzających funduszami pobiło wynik indeksu Vanguard 500 (w pełni odwzorowuje on indeks S&P 500). 96% największych funduszy nie pokonało średniej rynkowej! Dlaczego tak się dzieje? Wytłumaczeń może być kilka: 1) Zarządzający funduszami wcale nie wiedzą lepiej od Ciebie, w którą stronę pójdzie rynek. A przez to, że próbują łapać “górki” i “dołki” prędzej czy później bardzo się mylą i tracą pieniądze. Problem w tym, że tracą wyłącznie klienci TFI, a nie osoby zarządzające funduszami lub same TFI. Instytucje finansowe czynią wiele wysiłków żeby przekonać nas, że ich eksperci “wiedzą więcej”. Czasami są to zabiegi obliczone wyłącznie na to, aby móc pochwalić się w mediach sprawdzalnością swoich prognoz. Robi się to w banalnie prosty sposób. Przykładowo: to samo biuro maklerskie wydaje równolegle kilka rekomendacji opracowanych przez różnych analityków. Jedna mówi, że rynek pójdzie w górę, druga – że pójdzie w dół, a trzecia – że znajdzie się w tzw. trendzie bocznym (ani w górę ani w dół). Potem sprawdza się, co rynek rzeczywiście zrobił i wysyła się do mediów tego analityka, którego prognoza najbardziej odpowiadała rzeczywistości. Zresztą pomyśl zdroworozsądkowo: czy jeżeli ci wszyscy analitycy i zarządzający rzeczywiście mieliby strategię inwestowania wygrywającą z rynkiem, to pracowaliby na etacie w instytucjach finansowych? Dlaczego nie skupiliby się wyłącznie na inwestowaniu, tak jak to robią nieliczni zawodowi inwestorzy? 2) Statut funduszu nie pozwala osiągnąć lepszych wyników. Uczciwie mówiąc słabe wyniki funduszy nie są wyłącznie winą zarządzających. Kluczowe znaczenie ma statut funduszu i określone tam proporcje poszczególnych aktywów, z jakich musi się on składać. Przykładowo: zarządzający uważa, że powinien sprzedawać akcje, bo uważa, że są przewartościowane i sądzi, że mocno potanieją. Tak naprawdę ma jednak związane ręce, jeśli statut konkretnego funduszu nie pozwala mu przekroczyć minimalnego progu udziału akcji w portfelu – np. co najmniej 60 procent. Pomimo, że wydaje mu się, że wie jak chronić kapitał, to konstrukcja funduszu nie pozwala mu tego zrobić. 3) TFI nie starają się osiągać dobrych wyników. TFI nie zarabiają bezpośrednio na wzrostach wartości jednostek funduszy inwestycyjnych. Głównym źródłem pieniędzy dla TFI są opłaty pobierane za zarządzanie Twoimi pieniędzmi: prowizje za nabycie funduszy (które na szczęście łatwo jest nam ominąć nabywając jednostki funduszy poprzez platformy-supermarkety inwestycyjne) oraz pobierane na bieżąco opłaty za zarządzanie dochodzące nawet do 4% rocznie. Zobacz także: Jak inwestować w fundusze inwestycyjne Patologia kosztów TFI w Polsce Tu od razu warto zaznaczyć, że wysokość rocznej opłaty za zarządzanie zależy od rodzaju funduszu. Przypomnę jak się one kształtują (dane orientacyjne): 0,5% – 1,2% pobierają fundusze gotówkowe i rynku pieniężnego. 1,5% – 2% pobierają fundusze dłużne. 1,5% – 4% pobierają fundusze mieszane (hybrydowe). 2,5% – 4,25% pobierają fundusze akcji. 1,5% – 4% pobierają fundusze specjalizowane. Skupmy się dzisiaj na funduszach akcji. Czy te 4% rocznie opłaty za zarządzanie to dużo czy mało? Najprościej będzie sprawdzić, jak te opłaty wyglądają na tle innych krajów. Tu z pomocą przychodzi raport Komisji Europejskiej „Distribution systems of retail investment products across the European Union” udostępniony w kwietniu 2018 r. (zainteresowanym polecam lekturę całości). Poniżej przedstawiam zestawienie opłat dla funduszy akcji w wybranych krajach europejskich. Wysokość opłat za zarządzanie znajduje się w kolumnie „Ongoing charges”. Jak widać Polska tutaj „przoduje” pod względem wysokości opłat za zarządzanie – polskie fundusze są najdroższe. Wszędzie indziej towarzystwa pobierają przynajmniej dwa razy niższe opłaty. W UK nawet 4-krotnie niższe. Owszem – w innych krajach ponosi się opłaty za wejście i wyjście z funduszu (w Polsce ich w zasadzie nie ma), ale są to opłaty jednorazowe, których znaczenie niwelowane jest przy długookresowych inwestycjach. W Polsce TFI upodobały sobie naliczanie „haraczu” przez cały czas trwania inwestycji, na bieżąco ukrywając go w wycenie jednostek funduszy inwestycyjnych. Skrótowe omówienie wniosków z raportu znajdziecie w serwisie który przygotował także poniższe, obrazowe porównanie opłat we wszystkich rodzajach funduszy inwestycyjnych: Zarządzający TFI w Polsce lubią przekonywać, że nasz rynek jest płytki i opłaty muszą być wyższe, bo inaczej TFI nie miałyby się z czego utrzymywać. Rzekomo za mało Polaków wybiera tę formę inwestowania. Ale jeśli spojrzymy jeszcze raz w wymieniony raport, to zobaczymy, że w krajach takich jak Czechy i Estonia jakoś nie ma powodu do podnoszenia opłat pomimo, że aktywa tamtejszych TFI są mniejsze. Mam nieodparte wrażenie, że ktoś po prostu próbuje robić nas w konia. A może powód tego, że Polacy nie inwestują więcej w TFI jest bardziej prozaiczny? Być może Polacy po prostu nie są tacy głupi, jak to się TFI wydaje, i wolą kisić kasę w bankach, zamiast ładować się w fundusze, na których zarabiają przede wszystkim TFI. Doskonale to rozumiem. Naprawdę nie potrzebuję „pomocnika”, który w 10 lat zabierze mi 40% wpłaconego kapitału (oczywiście to pewne przybliżenie) za to, że będzie mniej lub bardziej udolnie próbować go pomnażać. Może to jest właśnie podstawowy powód, dla którego kapitał leży w bankach i przy niskim oprocentowaniu lokat odpływa na rynek nieruchomości, a nie do funduszy? Sprawdź również: Jak działają ubezpieczenia inwestycyjne TFI dostają w końcu po łapach! Na szczęście nie jestem w tym myśleniu odosobniony. Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) już w ubiegłym roku głośno mówiła o tym, że trzeba ukrócić niektóre praktyki TFI powodujące, że opłaty za zarządzanie są tak wysokie. Obiły mi się wtedy o oczy szacunki mówiące, że nawet 70% opłat za zarządzanie może trafiać tak naprawdę do dystrybutorów sprzedających produkty TFI i stanowić ukrytą prowizję z tytułu pozyskiwania klientów. To by się nawet zgadzało, bo banki dystrybuujące fundusze inwestycyjne, nie pobierają zazwyczaj opłat za wejście i wyjście z inwestycji. KNF planowało wprowadzenie całkowitego zakazu dzielenia się z dystrybutorami tymi opłatami. Dla jasności: nie jest to wyłącznie inicjatywa KNF, bo w gruncie rzeczy głównym powodem do ograniczenia zarobków sprzedawców usług finansowych jest dyrektywa MiFID II Unii Europejskiej obowiązująca od stycznia br. Wymusza ona dużo większą transparentność sprzedaży usług finansowych (klient ma widzieć za co płaci, jakie koszty ponosi i na czyją rzecz) oraz daje szanse eliminacji niektórych patologii i nieetycznych działań na rynku usług finansowych. Prawdziwej oliwy do ognia dolał Minister Finansów, który w sierpniu 2018 r. opublikował „projekt rozporządzenia w sprawie maksymalnej wysokości wynagrodzenia stałego towarzystwa za zarządzanie funduszem inwestycyjnym otwartym lub specjalistycznym funduszem inwestycyjnym otwartym”. Projekt ten jest obecnie na etapie opiniowania, ale – jeśli zostanie zatwierdzony w obecnym kształcie – to wymusi istotne obniżenie opłat za zarządzanie funduszami. Minister Finansów postuluje, aby od 1 stycznia 2022 r. wynosiło ono nie więcej niż 2% średniej wartości aktywów funduszu w skali roku, przy czym zmiany miałyby stopniowo wchodzić w życie już od 1 stycznia 2019 r.: Max 3,5% w okresie od 1 stycznia 2019 r. do 31 grudnia 2019 r. Max 3% w 2020 r. Max 2,5% w 2021 r. W jaki sposób Minister Finansów uzasadnia wprowadzenie takiego rozporządzenia? Zacytuję: „Polski rynek funduszy inwestycyjnych charakteryzuje się relatywnie wysokim udziałem bankowych kanałów dystrybucji jednostek uczestnictwa, która zakłada pozyskiwanie uczestników funduszy w drodze nawiązywania bezpośredniego kontaktu z klientami. Kanały te cechuje wysoki stopień koncentracji przez co poziom kosztów ponoszonych przez inwestorów w związku z lokowaniem środków w fundusze inwestycyjne, od lat utrzymuje się na relatywnie wysokim poziomie. Dominującą pozycję wśród kosztów związanych z lokowaniem środków w funduszach inwestycyjnych, determinującą wysoki, całkowity poziom kosztów ponoszonych przez inwestorów, w efekcie ograniczającą istotnie stopę zwrotu, stanowi wynagrodzenie za zarządzanie funduszem, z którego następnie są wynagradzani dystrybutorzy. Dla przykładu w 2016 r., w przypadku ok. 89% funduszy, towarzystwa przekazywały kwoty odpowiadające części wynagrodzenia stałego za zarządzanie na rzecz dystrybutorów. Wyrażona procentowo kwota wynagrodzenia stałego za zarządzanie funduszem, która była przekazywana przez towarzystwo na rzecz dystrybutorów, wynosiła średnio od 50% do 100% wartości wynagrodzenia pobieranego przez towarzystwa…” Hola hola! Dobrze czytacie! 89% TFI oddało w 2016 r. co najmniej połowę pobranych opłat za zarządzanie do pośredników sprzedających produkty danego TFI. To nie jest wcale opłata za zarządzanie, lecz ukryta prowizja dla sprzedawców funduszy. Wniosek, który z tego płynie? Realne koszty zarządzania funduszami są dużo niższe niż próbują nam to wmówić TFI. Czytajmy dalej… „…Analiza porównawcza obserwowanych na polskim rynku stawek wynagrodzenia stałego za zarządzanie oraz poziomu opłat obciążających fundusze inwestycyjne w państwach członkowskich Unii Europejskiej oraz państwach należących do Europejskiego Obszaru Gospodarczego prowadzi do wniosku, że występujące na krajowym rynku funduszy inwestycyjnych stawki wynagrodzenia za zarządzanie funduszami są znacząco wyższe od stawek stosowanych w państwach UE i EOG, w przypadku których średnia arytmetyczna stawek opłat bieżących w funduszach zagranicznych wynosiła 1,05%. W przypadku funduszy akcyjnych średnia stawka opłat bieżących w poszczególnych państwach członkowskich kształtowała się na poziomie od 0,65% do 2,11% przy czym średni poziom wynosił 1,43%, podczas gdy w przypadku krajowych funduszy akcji średni poziom wynagrodzenia za zarządzanie wynosił 2,9% (maksymalna stawka wynagrodzenia stałego wynosiła w 2016 r. – 4,25%). W przypadku funduszy obligacyjnych średnia stawka opłat bieżących w poszczególnych państwach europejskich kształtowała się na poziomie od 0,26% do 1,10%, przy czym średni poziom w poszczególnych państwach wynosił 0,69%, podczas gdy w przypadku krajowych funduszy obligacji średni poziom wynagrodzenia za zarządzanie wynosił 1,40% (maksymalna stawka wynagrodzenia stałego wynosiła w 2016 r. – 2,50%). Jeśli chodzi natomiast o fundusze pieniężne, średnia stawka opłat bieżących w poszczególnych państwach europejskich kształtowała się na poziomie od 0,10% do 0,48%, przy czym średni poziom w poszczególnych państwach wynosił 0,24%, podczas gdy w przypadku krajowych funduszy pieniężnych średni poziom wynagrodzenia za zarządzanie wynosił 0,83% (maksymalna stawka wynagrodzenia stałego wynosiła w 2016 r. – 1,50%). Wyższe stawki pobieranych na polskim rynku opłat w porównaniu do innych państw występują również w przypadku państw cechujących się relatywnie niską wartością aktywów funduszy otwartych na tle całego rynku europejskiego, nieprzekraczającą 80 mld euro tj. Austria, Belgia, Finlandia, Liechtenstein, Holandia, Estonia, Guernsey, Islandia, Jersey, Litwa, Łotwa, Słowenia). Średnia arytmetyczna opłat bieżących ponoszonych przez fundusze w ww. państwach wynosiła 1,16%. W przypadku funduszy akcji w państwach tych średni poziom opłat bieżących wynosił 1,60%, a w przypadku funduszy obligacji i pieniężnych, odpowiednio 0,75% i 0,28%. Analizując powyższe dane, stwierdzić należy, iż ponoszone przez inwestorów, w związku z lokowaniem środków w polskich funduszach inwestycyjnych koszty w postaci wynagrodzenia za zarządzanie funduszem kształtują się na poziomie około dwukrotnie wyższym niż w przypadku pozostałych państw europejskich.” No to już wiemy. Czytając jednak dalej dowiadujemy się jednak, że Minister Finansów dopuszcza inny model rozliczeń pomiędzy TFI a klientami, np. poprzez pobieranie tzw. „success fee”, czyli wynagrodzenia zależnego od wypracowanych rezultatów. „Wprowadzenie maksymalnej wysokości wynagrodzenia stałego TFI nie ogranicza przy tym możliwości pobierania przez towarzystwa wynagrodzenia zmiennego za zarządzanie, tj. wynagrodzenia uzależnionego od wyników osiąganych przez fundusze inwestycyjne. Co więcej, ograniczenie wysokości wynagrodzenia stałego za zarządzanie funduszami może skłaniać towarzystwa do szerszego stosowania wynagrodzenia zmiennego, co należy ocenić pozytywnie, gdyż będzie stanowiło czynnik motywujący towarzystwa do osiągania, zarówno w interesie inwestorów jak i własnym, jak najlepszych wyników.” Czytaj także: Jak bezpiecznie inwestować NBP komentuje projekt rozporządzenia o obniżce opłat Na projekt rozporządzenia zareagował Narodowy Bank Polski (NBP), który na etapie opiniowania zaproponował jeszcze bardziej rygorystyczne podejście. Według NBP już od 2019 roku maksymalna wysokość wynagrodzenia stałego TFI za zarządzanie FIO i SFIO nie powinna przekraczać 3% średniej wartości aktywów netto funduszu lub subfunduszu w skali roku, a w kolejnych latach powinna być sukcesywnie obniżana o 0,5 pkt. proc., aż do uzyskania oczekiwanej maksymalnej wysokości wynagrodzenia 1,5 proc. NBP przypomina jednocześnie, że nie da się uniknąć porównań z propozycją zawartą w projekcie ustawy o pracowniczych planach kapitałowych (PPK), zgodnie z którą towarzystwa mają otrzymywać za zarządzanie 0,5 proc. średniej wartości aktywów netto. NBP skrytykował także pomysł możliwość naliczania przez TFI wynagrodzenia zmiennego za zarządzanie (czyli „success fee”, o którym wspomniałem powyżej). Dlaczego? Bo ”doświadczenia polskiego sektora funduszy inwestycyjnych pokazują, że mechanizmy rynkowe nie są wystarczające, aby ukształtować racjonalny poziom opłat obciążających klientów funduszy” – uzasadnia NBP i w sumie nie pozostaje mi nic innego jak się zgodzić z taką argumentacją. NBP zauważa także, że TFI mogą mieć skłonność do uzależniania naliczania „opłaty za sukces” stosując nieadekwatne punkty odniesienia, ale dla towarzystw bardzo wygodne – bo de facto znalazłyby sposób na to, aby taką opłatę doliczyć sobie prawie zawsze. „Zdaniem NBP podobna możliwość pojawia się również w związku z opiniowanym projektem rozporządzenia. Brak jakichkolwiek uregulowań w zakresie wysokości i sposobu pobierania opłat zmiennych w funduszach inwestycyjnych kierowanych do klienta detalicznego uważamy za istotny czynnik ryzyka. Fundusz bowiem sam decyduje o rodzaju stawki referencyjnej, do której się odnosi. Nie zawsze jest to stawka adekwatna do struktury portfela inwestycyjnego funduszu. Za nieuprawnione uznajemy zatem podejście, w którym fundusz akcyjny może np. pobierać opłatę zmienną, jeśli osiągnie stopę zwrotu wyższą niż WIBOR/WIBID” No cieszy mnie, że instytucje regulujące rynek nareszcie poważnie biorą się za redukcję opłat za fundusze w Polsce. Dlaczego wysokość opłat w funduszach jest ważna? Bez względu na rodzaj aktywów, w które inwestujesz, systematycznie ponoszone opłaty potrafią skonsumować znaczącą część ewentualnych zysków. A skoro zyski z inwestycji są niepewne, to powinniśmy zwracać baczną uwagę na wysokość ponoszonych opłat. Każdy kto kupuje mieszkanie wie, że oprócz samej ceny przyjdzie mu ponieść jeszcze dodatkowe koszty – podatek PCC (2%), opłata notarialna, prowizja dla pośrednika nieruchomości, a w przypadku kredytu – także dodatkowe koszty okołokredytowe. Lekko licząc w najbardziej optymistycznym scenariuszu i przy zakupie za gotówkę należy się liczyć z kosztami dodatkowymi w wysokości około 5%. Sporo, ale na szczęście te koszty ponoszone są jednorazowo. Inaczej jest przy inwestowaniu za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych. W niektórych z nich zapłacisz jednorazową prowizję za nabycie jednostek – tzw. opłatę dystrybucyjną, która w skrajnych przypadkach może wynosić nawet 4,75%. Łatwo jej uniknąć dokonując zakupów przez platformy dystrybutorów takie jak BossaFund czy SFI mBanku. Już wiecie jednak, że nie unikniecie opłat za zarządzanie, które wynoszą od 0,5% rocznie w przypadku najtańszych funduszy pieniężnych do nawet 5% rocznie w przypadku funduszy akcyjnych. To właśnie te opłaty w największym stopniu wpływają na zaniżenie wyników inwestycyjnych – wliczane są bowiem automatycznie w cenę jednostek uczestnictwa danego funduszu inwestycyjnego. Co gorsza obniżają one wartość inwestycji niezależnie od tego czy fundusz inwestycyjny osiąga zysk czy stratę. “Czy się stoi czy się leży 4% się należy”. Mówiąc w uproszczeniu: nawet jeśli fundusz zarobi 10% w danym roku, to po uwzględnieniu opłaty za zarządzanie w wysokości 4% Twój zysk spadnie do 6%. A co jeśli fundusz zarobi tylko 3%? Ty będziesz na minusie. A jeśli będzie ponosić straty? To będziesz na jeszcze większym minusie. TFI pobierają swoje wynagrodzenie zawsze – bez względu na osiągane przez nie wyniki. Czy to uczciwe? Znajdźmy jakąś fajną analogię… Jeśli przychodzi do mnie budowlaniec zrobić remont i spartoli robotę, to oczywistym jest, że nie zapłacę mu pełnego wynagrodzenia. Ba! Może nawet w ogóle mu nie zapłacę i będę się z nim sądził o pokrycie kosztów fuszerki. Za to jeśli powierzę mój kapitał specjalistom z TFI, to pobiorą oni swój haracz bez względu na to, czy dowożą dobre rezultaty czy nie. Wszystko ukryją w sformułowaniu „inwestycje obarczone są ryzykiem utraty części lub całości środków”. Nawet przy spektakularnych upadkach funduszy nie zdarzyło się, aby któryś z zarządzających został przykładnie ukarany za przepadek pieniędzy klientów (aczkolwiek chyba mamy pierwsze „przebiśniegi” przy okazji afery GetBack). Oczywiście szefowie TFI będą tłumaczyć, że przecież oni ciężko pracują aktywnie zarządzając funduszami, więc wynagrodzenie im się należy. Ja jednak nie jestem aż tak wyrozumiały, aby uznać, że ich starania trzeba doceniać niezależnie od efektów. Szczerze mówiąc nie miałbym problemu z ponoszeniem „opłaty za sukces”, ale jednocześnie nie życzę sobie płacić w sytuacji, gdy profesjonalista systematycznie przykłada rękę do generowania strat. Wiem, że przerysowuję, ale robię to w konkretnym celu – chcę Wam uświadomić, że zarządzający funduszami i my wcale nie jedziemy na jednym wózku. Tu był fragment tekstu, który zdecydowałem się wyciąć. To jak go napisałem, nie oddawało dobrze intencji, które miałem. Pocisnąłem w nim po wynikach konkretnego funduszu mieszanego, ale przy okazji rykoszetem oberwał też Marcin Iwuć. Słusznie wytknęliście mi w komentarzach, że „słabo to wygląda”. Przynajmniej częściowo naprawiam ten błąd. Czy ETF to rozsądna alternatywa dla funduszy? Czy istnieje zatem alternatywa dla tych najbardziej kosztownych funduszy inwestycyjnych? Jak najbardziej. 🙂 Skoro już wiemy, że większość aktywnie zarządzających funduszami inwestycyjnymi nie osiąga lepszych wyników inwestycyjnych niż średnia rynkowa w postaci indeksów giełdowych, to dobrym pomysłem wydaje się kupowanie takich papierów wartościowych, które idealnie odzwierciedlają te indeksy. Posiadając je w swoim portfelu inwestycyjnym moglibyśmy zarówno w krótkim, jak i w długim horyzoncie czasowym pokonać większość funduszy inwestycyjnych oraz inwestorów instytucjonalnych. Dla jasności – to nie ja na to wpadłem – cytuję tylko słowa Warrena Buffetta. Jak już pisaliśmy ze Zbyszkiem w ramach „Elementarza Inwestora”, takie papiery rzeczywiście powstały i noszą nazwę ETF – skrót od Exchange-Traded Fund, czyli inaczej fundusz notowany na giełdzie nazywany także funduszem indeksowym. Kupuje się je i sprzedaje tak samo jak akcje. Wystarczy więc otwarcie konta w dowolnym biurze maklerskim (zwróć uwagę na łatwość obsługi oraz wysokość prowizji za każdą dokonywaną transakcję – standard dla rynku krajowego to 0,39% wartości zakupu, a najlepsza oferta na rynku to obecnie 0,20%). Podstawową cechą ETF jest ich naturalna dywersyfikacja. Kupując jeden papier wartościowy kupujemy jednocześnie średnią reprezentację szerokiego rynku, np. na ETF S&P 500 (symbol ETFSP500) składają się notowania 500 największych amerykańskich firm wchodzących w skład indeksu S&P 500, w tym Apple, Microsoft, Facebook, Amazon, Johnson & Johnson, General Electric a także firma inwestycyjna Warrena Buffetta – Berkshire Hathaway. Nie martwimy się wtedy czy notowania pojedynczej firmy pójdą w górę czy spadną i czy na tym stracimy czy nie – my mamy w portfelu naturalnie uśrednioną reprezentację wycen 500 firm. Taka dywersyfikacja ogranicza ryzyko, ale jednocześnie ogranicza także maksymalne zyski. Indeks stanowi po prostu średnią rynkową. Przypomnę, że dobra wiadomość jest taka, że ta średnia i tak bije na głowę zarządzane fundusze inwestycyjne i jednocześnie w całej historii uśredniała się na poziomie przewyższającym średniorocznie 9% z uwzględnieniem dywidend, czyli części zysków wypłacanych przez firmy. Ale dla równowagi należy też dodać, że nie brakuje opinii, że ETF-y na S&P 500 dają tylko złudne wrażenie dywersyfikacji, bo spora część indeksu zależy od kondycji największych firm technologicznych, których akcje sprawiają obecnie wrażenie przewartościowanych (wysokie wartości wskaźnika cena/zysk – P/E). Dobrą wiadomością jest fakt, że notowany na warszawskiej giełdzie ETFSP500 płaci dywidendy, a więc kupując ten papier wartościowy automatycznie zarabiasz jako udziałowiec tych firm, które dzielą się zyskiem. Najlepszą cechą ETF-ów jest bardzo niska opłata za zarządzanie. Ze względu na to, że ich obsługą w całości zajmują się komputery, których zadaniem jest wyłącznie wierne odwzorowywanie prawdziwych indeksów giełdowych, koszty zarządzania ograniczone są do minimum. Przykładowo: dla ETFSP500 wynoszą one zaledwie 0,15% – czyli są 30 razy niższe niż opłaty pobierane przez fundusze akcyjne, które w większości przypadków w długim terminie nie osiągają takich zysków jak ETF. Niestety w Polsce królują fundusze inwestycyjne. W rezultacie na warszawskiej giełdzie notowane są tylko trzy ETF-y reprezentujące indeks największych polskich spółek WIG20 oraz indeksy giełdy niemieckiej i amerykańskiej. W przypadku ETF-ów na indeksy zagraniczne trzeba pamiętać o uwzględnieniu ryzyka walutowego. Na GPW kupujemy płacąc za nie polskimi złotymi, które przeliczane są na EUR lub USD według aktualnego kursu. Dlatego zmiana notowań tych ETF wyrażonych w PLN w dużym stopniu zależy również od tego czy kurs EUR i USD rośnie czy spada. Możesz się zastanawiać jak duży realny wpływ ma wysokość opłat na efekty naszego inwestowania. Pamiętaj, że kluczowe znaczenie odgrywa tutaj procent składany. Załóżmy, że inwestujesz co miesiąc 200 zł kupując za to konkretne aktywa zarabiające brutto 8% w skali roku. To optymistyczne założenie i świetny wynik inwestycyjny, ale jednocześnie nie odbiegający od średnich zwrotów z S&P 500 w długim horyzoncie czasowym. Zobacz, jak kolosalna jest różnica pomiędzy wynikiem Twojej inwestycji w zależności od tego, jak duże są opłaty pobierane przez zarządzających daną inwestycją i jak długo trwa takie inwestowanie: Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale liczby nie kłamią. Odejmując od wartości inwestycji kwotę wpłaconego kapitału (200 zł co miesiąc a więc 48 tys. zł w okresie 20 lat) i przy tak przyjętych założeniach okazuje się, że w horyzoncie 20-letnim zarządzający funduszami inwestycyjnymi zainkasowaliby 63% Twoich zysków i to przy praktycznie zerowym ryzyku z ich strony! Zasadne jest pytanie, czy usługi TFI są dla Ciebie warte aż tyle. Oczywiście tabelka ta zawiera duże uproszczenie, bo zakłada, że fundusz akcji w długim terminie nie przebija indeksu. Niemniej jednak, w świetle przedstawionych wcześniej danych, to założenie wydaje mi się prawdziwe w długim okresie. Trzeba też pamiętać, że kupując i sprzedając ETF na giełdzie zapłacimy prowizję dla biura maklerskiego. Jeśli robimy to przez DM BOŚ, to prowizja wyniesie 0,39% wartości transakcji zarówno przy kupnie, jak i sprzedaży ETF. Aktualnie taniej swoje usługi maklerskie oferuje np. XTB – biuro maklerskie znane z rynku Forex. Papiery notowane na GPW kupimy tam z prowizją 0,20%. Z kolei ETF na rynkach zagranicznych możemy kupować z prowizją 0,12%. Oczywiście otwarte pozostaje pytanie, jak długo XTB będzie oferowało takie ceny za obrót papierami wartościowymi (mają już w swojej historii szybkie wycofywanie się z oferowania konkretnych usług). A może kupować ETF-y za granicą? Hmm… miałem napisać wpis o inPZU w rozwodzę się na poboczne tematy. Niemniej jednak uważam, że ten szerszy kontekst jest ważny, bo pomoże Wam wypracować sobie własny punkt spojrzenia na to, co serwują nam TFI w Polsce i na ile są to oferty atrakcyjne. Opowiedziałem już o tym, że niskokosztowymi funduszami indeksowymi można obracać na giełdach. Gdybyście jednak mieszkali w USA – ojczyźnie ETF-ów – to moglibyście kupować je bezpośrednio od ich „producentów”, czyli z pominięciem giełdy. Działa to identycznie, jak kupowanie jednostek uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych bezpośrednio na platformach TFI w Polsce. W takim przypadku nie trzeba płacić biuru maklerskiemu prowizję za wejście i wyjście z takiej inwestycji, a opłaty za samo zarządzanie – ze względu na duże zainteresowanie takimi ETF-ami – mogą być naprawdę niskie. Oto lista 5 największych dostawców ETF na rynku amerykańskim (od największego): BlackRock (oferuje ETF-y pod marką iShares) Vanguard State Street Global Advisors (ETF-y SPDR) Deutsche Bank Invesco Jak dobre warunki proponują one klientom? Za przykład niech posłuży Vanguard – poniżej tabela pokazująca stopy zwrotu w różnych horyzontach czasowych oraz wysokość rocznych opłat za zarządzanie ETF-ami (kolumna „Expense ratio”). Kliknijcie, aby powiększyć. Jak widać opłaty roczne z tytułu inwestycji w ETF odwzorowujący indeks S&P 500 (VOO) notowany na giełdzie NYSE to zaledwie 0,04% rocznie. Żyć nie umierać. To 100 razy mniej niż pobierają aktywnie zarządzane fundusze akcji w Polsce! Nie bez powodu ten ETF – w okresie od 2010 r. do 9 października 2018 r – dał jego nabywcom średnioroczną stopę zwrotu na poziomie 15,30%. Dla porównania: ETF szerokiego rynku akcji amerykańskich spółek (VTI) od 2001 r. (czyli obejmując spadki w 2008 r.) dał średnioroczną stopę zwrotu na poziomie 7,46%. Ale nie wszystkie ETF-y są tak tanie. Niektóre z amerykańskich funduszy indeksowych Vanguarda nie są notowane poza giełdami w USA. Ich odpowiedniki dostępne na giełdach europejskich są po prostu droższe. Przykładowo opłata za zarządzanie ETF-em iShares MSCI USA UCITS, notowanym np. na giełdzie w Amsterdamie, wynosi 0,33% rocznie. Do tego trzeba doliczyć prowizję za zakup i późniejszą sprzedaż tego papieru ponoszoną na rzecz biura maklerskiego. Przy długim horyzoncie czasowym inwestycji, te jednorazowe prowizje mają marginalne znaczenie, ale warto dbać o to, aby cyklicznie ponoszony koszt zarządzania był jak najniższy – bo to właśnie on wpływa w największym stopniu na wynik inwestycji i siłę działania procentu składanego. Wątpliwości co do rozliczania dywidendy Problemem przy ETF-ach płacących dywidendę jest sposób jej rozliczania przez biura maklerskie. Temat ten rozwinę kiedyś w oddzielnym wpisie, ale tu go tylko zasygnalizuję – naprawdę ma znaczenie, na której giełdzie i w którym biurze maklerskim kupujecie ETF-y, bo może się okazać, że zapłaciliście aż 30% podatku od wypłaconych dywidend. Co jest fajne w ofercie inPZU? No i dopiero teraz, gdy wiemy już z grubsza, jak duża może być rozpiętość opłat za zarządzanie w funduszach, to mogę Wam w końcu przedstawić nową ofertę inPZU. TFI PZU udostępniło własną platformę inwestycyjną inPZU, na której obecnie mamy do wyboru sześć funduszy indeksowych. W każdym z nich deklarowana opłata za zarządzanie wynosi zaledwie 0,50% rocznie – i to bez względu na typ funduszu. Tyle samo zapłacimy w pieniężnych, obligacyjnych, jak i akcyjnych. Szczególnie w przypadku tych ostatnich jest to prawdziwa rewolucja. Poziom wejścia jest niziutki – możemy dokonywać wpłaty już od 100 zł. Nie płacimy także żadnej prowizji za nabycie, zamianę i umorzenie jednostek. Jedynym kosztem jest niska opłata roczna za zarządzanie. Specyfikacje funduszy oraz ich indeksów bazowych (czyli tzw. benchmarków będących dla nich punktem odniesienia) znajdziecie poniżej: Z mojej perspektywy szczególnie interesująco wygląda inPZU Akcje Rynków Rozwiniętych, dla którego indeksem bazowym jest kombinacja indeksu MSCI World (w 90%) oraz stopy referencyjnej WIBID 1M (10%). Sam MSCI World to indeks notowań akcji z 23. rozwiniętych rynków z bardzo dobrą reprezentacją spółek amerykańskich, które stanowią w nim ponad 60%. W ciągu ostatnich 10 lat osiągnął on średnioroczne zwroty przekraczające 9%, ale jest to indeks dla osób o mocnych nerwach i długoterminowej strategii inwestycyjnej. Zdarzały mu się bowiem lata, w których spadał o kilkanaście procent lub nawet 40% jak to miało miejsce w 2008 r. Trzeba też pamiętać, że indeks bazowy MSCI World notowany jest w USD, a więc jako inwestorzy narażeni jesteśmy na ryzyko kursowe. Wycena funduszu wyrażona w PLN będzie zależała od tego, jaki będzie aktualnie kurs dolara amerykańskiego. Nie będę tu szczegółowo omawiał poszczególnych funduszy, bo nie jest moim celem w tym artykule zachęcenie Was do inwestycji za pośrednictwem inPZU. Dobrą robotę w tym zakresie wykonał Zbyszek Papiński z bloga AppFunds, więc nie będę jej dublował i zainteresowanych odsyłam do Jego wpisów, z których wnioskami całkowicie się zgadzam: Wystartowały fundusze indeksowe PZU. Testuję! Rewolucja w polskich funduszach inwestycyjnych! Czas przygotować strategię To na czym przede wszystkim mi zależało, to odnotowanie pojawienia się niskokosztowej oferty TFI i zarysowaniu Wam szerszego kontekstu. Jednocześnie gratuluję TFI PZU przecierania szlaków w zakresie wprowadzania tanich funduszy indeksowych. To krok w bardzo dobrą stronę. 🙂 Wątpliwości dotyczące inPZU Jednocześnie mam jednak kilka wątpliwości dotyczących przyszłości tej oferty, o których chcę otwarcie uprzedzić. 1) Nie podoba mi się otwarta furtka do podwyższenia opłat za zarządzanie. Obecnie w inPZU opłata za zarządzanie wynosi 0,5%, ale wystarczy wczytać się w dokument „Kluczowe informacje dla inwestorów”, aby zauważyć, że w pozycji „opłaty bieżące” pojawia się tam 1%. To w końcu ile i jak długo możemy liczyć na niższy wymiar tej opłaty? 2) Nie wiadomo na ile dobrze fundusze indeksowe inPZU będą odwzorowywać indeksy bazowe. Tak naprawdę to nowe fundusze i nie mają one żadnych wiarygodnych danych historycznych. Kompletnie więc nie wiadomo, czego się spodziewać. Tak jak pisałem wcześniej – to, że TFI coś deklarują, nie oznacza, że „dowiozą” pożądane rezultaty. Nie wiadomo na ile wiernie fundusze odzwierciedlać będą modelowy portfel i jak to się przełoży na wyniki. Mimo wszystko zalecana jest daleko posunięta ostrożność. 3) Polskie TFI generalnie mają w zwyczaju „mieszać” w ofercie, jeśli nie realizuje ona zakładanych celów biznesowych. Fundusz danego typu może zostać przemalowany na inny, o ile tylko jego rezultaty nie są zadowalające dla TFI – tego typu działania widzieliśmy już w przeszłości. Nie wiem, jakie cele stawia przed inPZU towarzystwo, ale mówiąc ogólnie – jestem nieco nieufny. Z jednej strony to dobrze, że TFI zjechało z kosztami, ale z drugiej strony – jeśli nie uda mu się sprawnie nabrać odpowiedniej „masy”, czyli pozyskać oczekiwanego kapitału, to może się okazać, że priorytety biznesowe się zmienią, a wraz z nimi ewoluuje oferta. Jestem pewien, że konkurencja uważnie się przygląda na ile towarzysząca premierze inPZU kampania reklamowa rzeczywiście przekonuje Polaków do tańszego inwestowania. Ewentualny sukces – będzie super, ale ewentualna klapa – może mocno utrudnić wprowadzanie na rynek kolejnych niskokosztowych funduszy. 4) A może ta oferta odpowiada na „zapotrzebowanie polityczne”? Wybaczcie moją podejrzliwość, ale gdzieś mi się tam po głowie kołacze takie pytanie „Dlaczego akurat TFI PZU jako pierwsze udostępnia taką ofertę?”. Może to nie do końca taki autorski pomysł, tylko jakiś ”zestaw naczyń połączonych”, który ma udowodnić, że oczekiwania Ministra Finansów pod kątem TFI nie są oderwane od rzeczywistości? Faktem jest jednak, że kierunek zmian jest bardzo dobry i w pełni go pochwalam. Wczoraj na Twitterze pojawiły się spekulacje, że wprowadzenie właśnie teraz niskokosztowych funduszy inPZU, a także obniżenie opłat w kilku funduszach PKO TFI, to nie przypadek i może to być próba walki o klientów Altus TFI, które zmaga się z efektami umoczenia w aferę GetBack. Tylko we wrześniu klienci towarzystwa wycofali z niego blisko połowę wartości aktywów. To reakcja na informację o aresztowaniu byłych członków zarządu Altus TFI. Przy pisaniu o inpzu zwroc prosze uwage na fakt ze ktos naglasnia afere getback, niszczy tfi altus, i jak saldo umozen siega zenitu i sentyment inwestorow jest beznadziejny to nagle ni z gruchy.. inpzu i oplata i pko — Medyceusz (@Inwestuje) October 11, 2018 Czy premiera inPZU zmienia moją strategię inwestycyjną? No i pora na zasadnicze pytanie – czy ta rewolucyjna jak na polskie warunki oferta inPZU zmienia w jakiś sposób moje podejście do inwestowania poprzez fundusze i nie tylko? Krótka odpowiedź brzmi: zasadniczo nie. Odpowiadając jednak nieco szerzej: Tak jak słyszeliście w ostatnim podcaście jestem w dużym stopniu zaangażowany w krótkoterminowe i średnioterminowe inwestycje na rynku nieruchomości. Z giełdy wyszedłem już kilka lat temu spodziewając się jej istotnego tąpnięcia. Nadal na nie czekam poza rynkiem, chociaż ta decyzja w ostatnich trzech latach była bardzo kosztowna. Jedynie na kontach IKE i IKZE mam nieco ETF-ów kupowanych na GPW (zarówno S&P 500 jak i WIG20L) oraz kilka polskich spółek. Nie posiadam żadnych kredytów hipotecznych ani inwestycyjnych. Generalnie nie posiadam żadnych polis inwestycyjnych ani jednostek funduszy inwestycyjnych (poza śladowymi ilościami w funduszach pieniężnych). Akumuluję kapitał potrzebny na zakupy po ewentualnych przecenach. Część kapitału pracuje w formie lokat bankowych, część na kontach oszczędnościowych, część przechowywana jest w walutach, a część w obligacjach skarbowych, które też traktuję jako łatwo dostępną gotówkę (chociaż staram się ich nie ruszać). Docelowo – po tąpnięciu – chcę mocno wejść w spółki amerykańskie, gdyż w mojej opinii działają one na najbardziej cywilizowanym rynku i ich wyniki odzwierciedlają koniunkturę ogólnoświatową (większość dużych firm działa globalnie) bez zbytniego fałszowania ich problemami lokalnych rynków. Dla jasności: planuję kupować wyłącznie niskokosztowe ETF-y a nie akcje konkretnych spółek. Przypominam, że wybieram tylko takie inwestycje, które cechują się pasywnością (nie trzeba koło nich biegać) i jednocześnie dają mi duże poczucie spokoju. Akceptuję relatywnie niską stopę zwrotu z całego posiadanego kapitału – zaledwie 4% powyżej inflacji i nie jestem gotowy szarpać sobie nerwów dla wyższych zysków. Pomimo, że nasz kapitał znacząco wzrósł przez ostatnie kilka lat, to nadal kieruję się zasadami, które przedstawiłem w podcaście „Jak inwestuję, czyli 10 zasad, którymi się kieruję, strategia oraz obawy w roku 2016”. Problem, który dostrzegłem u siebie, to próba przewidzenia co się wydarzy i złapania ”dołka” na giełdzie. Próbowałem zadziałać w sposób, który tak naprawdę odradzam. W 2015 r. założyłem, że jestem mądrzejszy od rynku i wiem, że nadchodzi krach… a od roku zastanawiam się czy trwać w oczekiwaniu poza rynkiem, czy jednak wejść na niego nawet w przededniu spadków, licząc na to, że ewentualne straty na „dzień dobry” i tak uda się odrobić w długim terminie (a nastawiam się na przetrwanie kolejnych kilkunastu lat systematycznych zakupów). Nadal jednak nie wykonałem żadnego ruchu. Jak widzicie z jednej strony moja strategia inwestycyjna jest dosyć zachowawcza, a z drugiej – ktoś mógłby uznać ją za nadmiernie skoncentrowaną na nieruchomościach. Inwestycyjnie działam aktualnie tam, gdzie czuję, że mam pewną przewagę i poczucie sprawczości. Jestem też w tej komfortowej i nietypowej sytuacji, że nadal sporo zarabiam (jak na moje oczekiwania) na mojej podstawowej działalności blogowo-wydawniczej i co miesiąc generuję nadwyżki finansowe. To daje także duży komfort psychiczny i brak nerwowości w oczekiwaniu na lepszą okazję do zainwestowania gotówki. Debiut inPZU sprowokował mnie co prawda do rozpoczęcia niskokosztowych testów, ale zasadniczo nie uważam tego za zmianę strategii. Kupiłem fundusz inPZU Akcje Rynków Rozwiniętych za 500 zł i planuję realizować takie zakupy co miesiąc przez najbliższe 5 lat. Przy czym zapisałem sobie w Nozbe, aby za rok zweryfikować rezultaty, oraz zdecydować o ewentualnym podwyższeniu comiesięcznych wpłat (nie planuję zmniejszać wpłat bez względu na wszystko). Na chwilę obecną jest to o tyle mała kwota, że jest całkowicie nieodczuwalna dla mojego portfela, a za rok powinienem już coś więcej wiedzieć o kondycji funduszy inPZU i być może doczekam się tąpnięcia rynków (no fajnie pionowo rysują się wykresy giełd w USA w ostatnich dwóch dniach). Informacyjnie: moje zlecenie zakupu zostało zrealizowane w ciągu jednego dnia roboczego z datą wyceny jednostek inPZU Akcje Rynków Rozwiniętych z dnia złożenia zlecenia. Jeszcze raz przestrzegam: osobiście uważam, że nie jesteśmy w dobrym momencie na wchodzenie na rynki kapitałowe. Spodziewam się „zjazdu”… ale nie mam pojęcia kiedy on naprawdę nastąpi. Z drugiej strony – być może mylę się tak samo, jak myliłem się w 2015 r., gdy opuszczałem giełdę i tak naprawdę będziemy mieli do czynienia jeszcze z dłuższym okresem pełzających wzrostów. Nie wiem, ale boję się ryzykować w tej chwili większym kapitałem. Jak zarejestrować się na platformie inPZU Gdybyście – pomimo wszystkich zamieszczonych w tym artykule zastrzeżeń i informacji – chcieli rozpocząć inwestowanie poprzez platformę inPZU, to rejestracja tam jest banalnie prosta. Ale zanim zamieszczę instrukcję, to krótkie zastrzeżenie: UWAGA: Linki afiliacyjne Lojalnie informuję, że jeśli zdecydujesz się założyć konto w inPZU za pośrednictwem linków zamieszczonych w tym artykule, to otrzymam z tego tytułu prowizję od firmy afiliacyjnej współpracującej z TFI PZU. Dla jasności uprzedzam, że: Ciebie to nic dodatkowo nie kosztuje. Fakt ten w żaden sposób nie rzutuje na merytoryczność tego wpisu. Nikt poza mną nie wpływał na to co piszę, z nikim nie konsultowałem tego artykułu, a firma afiliacyjna i TFI PZU nie miały pojęcia, że go pisałem (przynajmniej do czasu aż nie poinformowałem o tym na Twitterze). 🙂 Przy okazji dziękuję, że przechodzicie przez linki na moim blogu. Doceniam bardzo tę formę wsparcia (bo wiem, że nie musicie, a jednak część z Was to robi). Dzięki wielkie! 🙂 Dla mnie to najfajniejszy sposób zarabiania na tworzonych treściach – niejako przy okazji i bez konieczności formalnej współpracy z kimkolwiek (co pozwala mi szczerze punktować minusy opisywanych produktów i w nieskrępowany sposób dzielić się moją subiektywną opinią). Aby kupić jednostki funduszy indeksowych inPZU należy: Wejść na stronę inPZU. Wybrać fundusz, w który chcecie zainwestować. Kliknąć „Podaj kwotę” i określić kwotę, jaką chcesz jednorazowo wpłacić. Wypełnić komplet danych osobowych oraz podać dane logowania do nowego konta na platformie. Wypełnić standardową ankietę dotyczącą inwestowania oraz uzupełnić wymagane oświadczenia. Zasilić rachunek w inPZU poprzez płatność online lub przelew tradycyjny. TU KUPISZ FUNDUSZE inPZU → A jeśli chcesz założyć konto, ale nie chcesz żebym na tym zarobił, to wejdź bezpośrednio na stronę inPZU lub po prostu daj zarobić Zbyszkowi klikając w linki z Jego artykułu – robi dobrą robotę i pieniądze na pewno mu się przydadzą. 🙂 To wszystko. Ale pamiętaj, że fakt, że coś jest proste, wcale nie oznacza, że łatwo jest na tym zarabiać. 😉 Niższe opłaty za zarządzanie także w PKO TFI inPZU nie jest osamotnione. Na początku października opłaty za zarządzanie zmniejszyło także PKO TFI – do poziomu 0,7% rocznie dla tych pięciu funduszy: Akcji Rynku Azji i Pacyfiku Akcji Rynku Amerykańskiego Akcji Rynku Japońskiego Akcji Rynków Wschodzących Akcji Rynku Europejskiego Podsumowanie Rewolucja już nastąpiła! Pozostaje pytanie czy szybko się rozprzestrzeni czy zgaśnie. Osobiście liczę na to, że Minister Finansów nie będzie się patyczkował i rzeczywiście sprawnie wyda rozporządzenie mocno ścinające maksymalne opłaty pobierane przez towarzystwa funduszy inwestycyjnych. Wierzę, że to działanie zmusi inne TFI do pójścia w ślady inPZU i udostępnienia jeszcze większej liczby niskokosztowych funduszy indeksowych pokrywających spektrum potrzeb polskich inwestorów indywidualnych, którzy po prostu nie chcą przepłacać. Dotychczas trudno było mi rekomendować inwestowanie w fundusze, bo w mojej opinii premia za podjęte ryzyko była po prostu zbyt mała. Zyski zjadały wysokie opłaty. Powtórzę, że za skandaliczne uważałem i nadal uważam, że TFI w ciągu 10 lat inwestycji w fundusze akcji zabierały w opłatach ok. 40% pracującego w nich kapitału. Na szczęście wygląda na to, że wkrótce te czasy będziemy mieć już za sobą (oby!). Co by nie mówić, samo inwestowanie w funduszach jest znacznie przystępniejsze, niż obracanie papierami na giełdzie – co zresztą widać chociażby po liczbie aktywnych rachunków maklerskich w zestawieniu z liczbą osób deponujących środki w funduszach. Jest nadzieja, że po obniżeniu opłat i spodziewanym w związku z tym wzroście średnich stóp zwrotu (oby!), kapitał znowu zacznie napływać do funduszy i za kilka lat wszyscy utrzemy nosa tym mądralom z rynków kapitałowych, którzy dzisiaj mówią, że „rynek jest za mały i nie stać nas na obniżanie opłat”. Życzę im więcej wiary i woli do wymyślania produktów optymalnych kosztowo dla klientów. Bo jeśli tak się nie stanie, to rzeczywiście systematycznie gromadzone oszczędności i kapitał Polaków będą pracować gdzie indziej – w nieruchomościach i na bardziej cywilizowanych rynkach niż polski „dziki wschód”. I chociażby z tego powodu kibicuję inPZU oraz PKO TFI i innym tanim alternatywom dla drogich funduszy. Pierwsze koty za płoty. Dawajcie mi proszę znać, jeśli zobaczycie kolejne dobre oferty (albo sami pracujecie w TFI nad ich wprowadzeniem i chcecie mi się tym po cichu pochwalić). 😉 Mam nadzieję, że trochę Wam rozjaśniłem i potraficie już dostrzec, że 0,5% opłaty rocznie za zarządzanie to kilka razy lepiej niż było, ale tak naprawdę nadal kilka razy gorzej niż mogłoby być. Grunt, że idziemy w dobrą stronę… A i na koniec mam wielką prośbę. Jeśli ktoś będzie Was pytał o to „jak w prosty sposób inwestować”, to odeślijcie go proszę do tego wpisu. Wierzę, że to taka mieszanka przemyśleń, która po prostu może być pomocna. No i gdyby ktoś chciał się ze mną spotkać, to przypominam, że widzimy się w Olsztynie (tu szczegóły) a w Krakowie (tu szczegóły). Zapraszam!
do opisow funduszy inwestycyjnych dobierz